chy. Dostawszy się do niewoli, gdy go Ferdynand nie kwapił się wykupić, zrażony tem, zwrócił się po uwolnieniu do Zapolyi i przy nim brał udział w wojnach na Węgrzech. Raz jeszcze z poselstwa dostał się do trzyletniej niewoli, w ciągu której wiele się uczył i nad księgami pracował. Siedmiogród wybrał go potem wojewodą, w r. 1571, przeciwko współzawodnikowi Kacprowi Bekieszowi. Ze wszystkiego, co wiemy o nim, wnosić można, iż Batory w ciągu tych pierwszych czterdziestu kilku lat życia rzemiosło wojenne głównie miał na celu. Doskonale bowiem był obeznany z ówczesną artylleryą, sprawą działową, strategią, obleganiem i obroną zamków; sam mógł w najdrobniejszych szczegółach nią kierować.
Przedewszystkiem wojak, przynosił z sobą do Polski zasadę karności nietylko dla wojska, ale we wszystkich rządu gałęziach. Rozumiał świętość praw poprzysiężonych, których nadwerężać się nie godziło, ale wymijać je i wyłamywać się z pod nich ani sobie, ani innym nie dopuszczał. Mąż był już w latach dojrzałych, wyrobionego charakteru, dzielny, ostygły, rozumny, woli niezłomnej.
Prawdziwem szczęściem było dla Polski, iż wybór padł na niego, tudzież że Batory, korzystając z ociągania się Maksymiliana, pośpieszył przybyć do Polski.
Gdy marszałek nadworny Zborowski obwoływał go królem na Rynku Krakowa, współcześnie Opaliński na Zamku okrzyknął Maksymiliana. Ale król na Rynku wywołany się utrzymał.
Ta rozdwojona elekcya, zagrażająca wojną domową, której się obawiano, mając na karku Iwana w. ks. moskiewskiego, po rozmyśle i rozwadze przyśpieszyła skupienie się wszystkich przy Batorym. Zanadto już miano bezkrólewia.
Drugiem szczęśliwem dla kraju zrządzeniem było wystąpienie czynne Jana Zamojskiego, którego dwa bezkrólewia postawiły na widoku, jako marzyciela i akademika, a powołanie do czynu przy Batorym miało go uczynić tem, czem się stał później — duszą tego panowania, kierownikiem, doradcą, drugim królem, jeżeli nie jedynym. Za takiego uznawali go współcześni. Można powiedzieć śmiało, że Batory raczej hetmanił u Zamojskiego, niż Zamojski u niego.
Szkolarz ten, doktryner, republikanin rzymski, zaledwie zetknąwszy się z rzeczywistością, musiał poniekąd zadać kłam zasadom, których wpierw był zwolennikiem. Nie masz wątpienia, że przekonawszy się o niemożliwości rządzenia krajem w warunkach, jakie ustawy narzucały,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wizerunki książąt i królów polskich.djvu/305
Ta strona została uwierzytelniona.
— 299 —