i myśl pokrzepienia swej władzy, i że w tym celu pomoc Austryi chciał sobie zapewnić. Niejakie wskazówki przypuszczenie to prawdopodobnem czynią. Dziwić się temu niemożna: w obec wznowionych artykułów Henrykowych De non praestanda obedientia, w obec groźb zrzucenia z tronu i zawiązującego się rokoszu, Zygmunt III o bezpieczeństwie własnem i o przyszłości myśleć musiał.
Historya tego rokoszu, urosłego z subtelnie osnutej teoryi, dającej mu prawo bytu, do którego kamienica w Krakowie odebrana Zebrzydowskim za powód służyć miała, nie jest jeszcze dostatecznie zbadana i należycie wyjaśniona. Król Zygmunt, zagrożony zajęciem stolicy, z pośpiechem i energią, jakiej dotąd nie dawał dowodów, rzucił się na Kraków i rokoszan uprzedził.
Wybuch wojny domowej był już nieuchronny. Stanęła konfederacya po stronie króla przeciwko rokoszanom, ale siły jej początkowo nie dorównywały buntownikom.
Usiłowania przejednania i zgody nie doprowadziły do niczego. Przyszło do najstraszniejszej wojny bratniej, do krwi przelewu. Król wystąpił osobiście i mężnie w obronie praw swoich, mając po sobie takich ludzi, jak Żółkiewski i Chodkiewicz.
Upokorzeni Zebrzydowscy musieli przed senatem stawić się jako winowajcy, a pacholę złośliwe powitało ich wykrzykiem: Ave rabbi!
Epizod to ciekawy tego panowania, pełnego życia i ruchu, zarazem chorobliwego i heroicznego; smutny, acz nauczający, mający zostawić po sobie przyszłości praejudicata w mnogich pismach, których liczba jest zdumiewającą. Zapisano więcej papieru niż przelano krwi. Rokosz przeciw władzy bardzo kunsztownie w pozory legalności przybrano.
Król i prawo zwyciężyło, ale osoba Zygmunta III nie wyszła bez szwanku z tego zatargu. Wszystkie czernidła, jakiemi go obrzucano, przyległy do jego postaci. Obrońcy króla na stronę jego mogli tylko przywieść spokojny żywot domowy, ciche a skromne cnoty, którym zaprzeczać łatwo było, kryły się bowiem w niedostępnem zaciszu. Najwybitniejsza z cnot Zygmunta, pobożność, była wyśmianą jako niedołężne poddanie się Jezuitom. Zakon ten z powodu króla, u którego był wszechmocnym, a król z jego przyczyny, ulegli znienawidzeniu. Niezmazanym pozostał zarzut zabiegów o absulutum dominium.
Świetne czyny Chodkiewicza w Inflantach, wyprawa Żółkiewskiego na Moskwę z Władysławem, odciągały nieco baczność od króla, panowaniu jego dodały świetności. Na krótką chwilę łudzono się połączeniem
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wizerunki książąt i królów polskich.djvu/321
Ta strona została uwierzytelniona.
— 315 —