dwóch państw, koronę carską ofiarowywano synowi królewskiemu; ale z wojskiem niesfornem, wypowiadającem wśród pochodu posłuszeństwo, wiążącem się przeciwko wodzom, czegoż można było dokonać? Wreszcie dwa światy, w owym czasie tak krańcowo rożne od siebie, tak nieprzejednanie wrogie i wstrętliwe sobie, jak W. Ks. Moskiewskie i Rzeczpospolita Polska, nie posiadały żadnych warunków umożliwiających połączenie. Z jednej strony była pycha i przewrotność, z drugiej lekceważenie, wiara, a dobroduszność bezgraniczna.
Męztwo polskie, w chwilach zapału posuwające się do bohaterstwa, rozbijało się o obozowe sprawy chleba powszedniego i rychło się wyczerpywało. Mało sobie ważono nieprzyjaciela. Porwać się, zginąć umiał każdy, ale słuchać, w karności trwać i ustać długo na miejscu — żaden. Zwycięztwa też, ofiary i świetne czyny poszły na marne.
Wśród wojny z Moskwą urosła tylko do olbrzymich niemal rozmiarów wspaniała postać hetmana Żółkiewskiego. Nawet w tych czasach, gdy Polska miała Zamojskiego i Chodkiewicza, Żółkiewski jako wódz, jako człowiek góruje nad wszystkimi.
Władysław, syn królewski, który w tych ponawianych wyprawach okrył się sławą, mniej pono zasłużoną, postępowaniem swojem, otoczeniem się faworytami, dziwną dla nich pobłażliwością, przepowiadał już niejako charakter przyszłego panowania.
Po wielu świetnych czynach zakończyła się wojna pokojem, który się zwał szesnastoletnim rozejmem, — i utratą wszelkich nadziei. Marzeniem też nazwać trzeba myśl owładnięcia Moskwą, w której żadne stronnictwo, żaden stan Władysława i Polaków pożądać nie mógł. Polacy nieśli z sobą wiarę nienawistną, cywilizacyę Zachodu równie wstrętliwą, duchowieństwo czynną zapowiadało propagandę. Chwilowo ulegano konieczności, sposobiąc się skorzystać z pierwszej lepszej chwili, dla potargania więzów. Tego, co Polska w istocie dobrego i pożytecznego z sobą przynieść mogła, ocenić nikt nie umiał. Swobody ani rozumiano, ani jej potrzebowano.
Po wojnie z Moskwą, walka z nieprzebłaganym wrogiem, z Turkami, była nieuchronną. Żółkiewski bohaterską śmiercią zginął pod Cecorą, a ojczyzna straciła w nim najmocniejszą, najświetniejszą swą podporę. Hetman był zarazem mężem stanu.
Jako wodza zastąpił godnie Żółkiewskiego Chodkiewicz, nieustępujący mu męztwem, lecz niedorównywający umysłem. Była to natura namiętna, gwałtowna, której ani wiek, ani doświadczenie ukołysać i do
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wizerunki książąt i królów polskich.djvu/322
Ta strona została uwierzytelniona.
— 316 —