nie nad sobą, ogromne. Już się mówiło wyżej, jak w senacie, gdy Zamojski żrącemi słowy doskwierał mu w żywe oczy, — król chwytał za rękojeść miecza i wnet się hamował. Nie mścił się na nikim, nie okazywał gniewu nigdy; ponurem milczeniem okrywał co się działo w jego duszy.
Dla tych, którzy zawinili jako rokoszanie, nietylko surowym nie był, lecz za powolnym się okazywał, i to innych uzuchwalało. Jest wymowna anegdota o młodym Bogusławie Radziwille, synu Janusza, przewódcy rokoszan, gdy stryj chłopię niedorosłe do króla przyprowadził.
Stryj chciał, ażeby dzieciak upadł do nóg królowi; dziecię podało mu rękę, i ugiąć kolan nie myślało.
— „Taki on człowiek jak i ja!“ — odparło dumnie.
Król widząc tę nieugiętość, odezwał się łagodnie do księcia:
— „Dajcie mu pokój — rokoszanin jest...“
Długo po rokoszu król odboleć tego wypadku i utulić się nie mógł: opłakiwał tych, którzy pod Guzowem polegli.
W sprawach państwa nie był Zygmunt tak powolnym, jak w życiu prywatnem. Raz myśl uznawszy za dobrą, nie oglądał się z przyprowadzeniem jej do skutku.
Mówi za nim i to, że kochali go tacy ludzie, jak Żółkiewski, Lew Sapieha, Karol Chodkiewicz i Piotr Skarga.
Sam obyczajów nader skromnych, ludzi zbytkujących i rozpasanych nie lubił i nie pobłażał im. Tymczasem nadzwyczajna jego pobożność, zamiast jednać mu serca i poszanowanie, była w śmiech obracaną. Codziennie odprawiał pacierze kapłańskie jak duchowni, słuchał mszy czytanej, potem śpiewanej i kazania. Posty na dworze ściśle zachowywano.
Wspomnieliśmy już powyżej, iż król się sztuką zabawiał, malował, złotniczył, budował zegary, rzeźbił monstrancye i kielichy. Kardynałowi Gaëtanowi podarował przy rozstaniu zegar bijący własnej roboty, w kształcie świątyni, z mnóztwem osóbek, wyobrażających processyę, jaką Ojciec Święty odprawia, udając się na mszę do Świętego Piotra. Co godzina wszystko to się poruszało, muzyka grała i papież błogosławił.
Pomimo cichego życia domowego, przeciwko żadnemu z królów tyle w świat nie puszczono potwarzy, co przeciwko niemu. Uczyniono go rozpustnikiem, okrutnym, kosterą, zdrajcą Rzeczypospolitej, — słowo bezkarnie rozwiązłe znęcało się nad nim. Mieliż się powściągać inni,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wizerunki książąt i królów polskich.djvu/324
Ta strona została uwierzytelniona.
— 318 —