Syn pobożnego króla i świątobliwej matki, królowej Anny, wychowany pod dozorem i opieką protektorki zakonu Jezuitów, Urszuli Meyerin, która lubiła bardzo królewicza i do końca życia była przezeń szanowaną jak matka, a listowała z nim w czasie wypraw i podróży, — Władysław, gdyby nie temperament, powinien był urosnąć na również religijnego, powolnego, napojonego zasadami, któremi od dzieciństwa go karmiono.
Stało się inaczej. Pomimo te wpływy, pieszczony przez dworaków, ale nie przez macochę, która go nie bardzo lubiła, uważany za przyszłego dziedzica co najmniej jednej korony, otoczony młodzieżą pochlebiającą mu a do swawoli skłonną — Władysław po dojściu do dojrzalszego wieku okazał się wcale innym, niżeli się spodziewać było można. Gorącej pobożności ojca i matki, w praktykach religijnych ciągle się objawiającej, nie miał wcale; temperament zawczasu żywy ciągnął go do wesołych towarzystw, do kobiet, do biesiadowania i próżniactwa. Obok tego ambicya spadkobiercy dwóch tronów była ogromna; duma wielka, plany przyszłości