jemne, jeszcze bardziej zeszpetniały, gdy dostawszy we Lwowie ciężkiej ospy, odbył w chorobie znaczną część podróży, a dwaj bracia jego z niej zmarli. Oprócz tego nie ma żadnego wdzięku w ruchach ciała, obejściu i mowie.
Włoch dodaje, że gdyby bracia jego żyli, nigdyby się Jan Kazimierz nie był przy elekcyi utrzymał.
Tiepolo powiada, że był rozrzutnym, i że wszystko co wziął po ojcu, stracił w podróżach po Francyi i Niemczech; dodaje też, że Polacy go nie lubili. Mało według niego był udzielającym się, nie podobał sobie w domu, naostatek nie był przychylnym ani Francyi, ani Hiszpanii, ani Włochom.
Władysław IV miał dla niego okazywać więcej przywiązania niżeli dla reszty braci, chociaż wiedział, że macocha, królowa Konstancya, starała się go na tron prowadzić, usuwając Władysława.
Włoch zowie go dosyć pobożnym, ale dziwakiem, unikającym ludzi, zamykającym się w swoich pokojach i marzącym nie wiedzieć o czem. Lubił jak drudzy bracia polowania, rozrywki, a szczególniej kobiety, w których wyborze podobno wcale wymyślnym nie był.
Jak wszystkie dzieci Zygmunta III, wychowańcem był ojców Jezuitów, i ci weń pobożność a nawet pewne powołanie do stanu duchownego wpoili; ale temperament niestały, dziwaczny, nigdzie i w niczem wytrwać mu nie dawał. Rzucał się, chwytał łatwo, nie czując się zaspokojonym nigdy. Serca w nim dobadać się trudno, co przy krwi gorącej czyniło go na wszystko obojętnym. Bez żalu rozstawał się z ludźmi, nie obchodziło go nic oprócz własnej chwilowej przyjemności. Osobiście mężny, do wojskowości najmniejszego nie miał powołania.
Za młodu jeździł z ojcem do Szwecyi; potem razem z Władysławem wysłano go na wojnę moskiewską, ale zachorował i powrócił. Później jeszcze z Austryakami znalazł się w wojnie przeciw Francuzom. Tam dosyć nieszczęśliwie o mało nie popadł w niewolę i nie utonął, a cały swój tabór utracił.
Posłem był i pełnomocnikiem brata Władysława do zaślubin z Cecylią Renatą. Brat marzył dla niego o jakimś zawodzie rycerskim w Hiszpanii, i wyprawił go na półwysep Pirenejski, gdy Francuzi, czatujący już na niego, w drodze pochwycili go do niewoli, w której dwa lata przesiedzieć musiał. Przyznać należy, że szczęście mu nie służyło wcale.
Z tego carcer gallicus w Cisteronie powrócił znudzony do Polski, ale tu wysiedzieć nie mógł. Nie lubił kraju, nie cierpiał Polaków.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wizerunki książąt i królów polskich.djvu/350
Ta strona została uwierzytelniona.
— 344 —