chwili, cudem natchniony, z boleści stał się jasnowidzącym prorokiem przyszłości jego, i w pamiętnej mowie pożegnalnej, pełnej goryczy, przepowiedział losy, jakie spotkać miały Polskę.
Prawda, że w młodości, na dworze ojca, słyszał może z ust wymownego Skargi niemal też same przepowiednie przyszłości.
„Spracowany, podstarzały — mówił, żegnając stany — tak wielu obozowemi trudami i ustawnemi radami złamany, przez dwadzieścia i jeden lat w ustawnych kłopotach zostający — król wasz i ojciec, co świat drożej nad wszystko szanuje, królestwa tego koronę z głowy swej zdejmuje i w ręce wasze oddaje. Za tron sobie trumnę obieram, a po śmierci trzy łokcie ziemi w tem królestwie sobie miasto berła zachowuję, z wami wespół chcąc w niej odpoczywać, w ojczyźnie tej między przodków moich kośćmi, tu u was zostawując pamięć, iż byłem owym królem, który do boju był pierwszym, do trwogi i ucieczki ostatnim...“
Pod koniec tej mowy, król-prorok, któremu w tej godzinie ostatniej dane było światło z góry — jak gdyby już patrzał na rozdarcie Rzeczypospolitej, przyszłe jej losy przepowiedział. Jest coś przerażającego w tem proroctwie:
„Obym był fałszywym prorokiem! — mówił — ale to pewna, że bez elekcyi (za życia panującego) przyjdzie Rzeczpospolita na rozszarpanie narodom obcym. I Moskal, i Ruś przy swego języka krajach opowiedzą się, i Wielkie Księztwo Litewskie sobie przeznaczą (zagarną), Brandeburczykowi stać będzie otworem po granice Wielkopolska i o Prussy ze Szwedami albo się zgodzi, albo się o nie orężem rozprawi. Dom rakuski, choćby miał najświętsze intencye(?), przy takiej szarpaninie od Krakowa sobie nie poskąpi zyskać. Bo każdy będzie wolał mieć część Polski zdobytą orężem, niż całą dawnemi wolnościami przeciwko władcom zabezpieczoną...“
Jasnowidzenie było wieszcze — chociaż Jan Kazimierz w ciągu całego życia nigdy nie stał na takiej wyżynie, nie okazał takiej umysłu bystrości, aby go o wieszczenie posądzić było można.
Są godziny, w których zniedołężniały nawet duch podnosi się, bezwiednie, siłą nie swoją sięgając tam, kędy myśl jego nigdy przedtem nie postała. Taką była dla Jana Kazimierza ta chwila uroczysta, bolesna chwila pożegnania z narodem — tem dziwniejsza dla tych, którzy
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wizerunki książąt i królów polskich.djvu/354
Ta strona została uwierzytelniona.
— 348 —