stawszy onej, do jednego grobu z ciałem w bazylice żółkiewskiej złożyła.“
W tym szeregu bohaterów następuje Daniłowicz, rodzony wuj króla, ginący także śmiercią tragiczną. Ten wzięty w niewolę przez Tatarów, gdy się o nim Kantymir dowiedział, na rozkaz jego był przedeń przyprowadzony:
„Kazał do siebie więźnia tego przywieść i bez wszelakiej rekollekcyi, jeszcze się nie wyszumiawszy z pijaństwa, synowi swemu szyję uciąć kazał, który się długo zbraniał, jako trzeźwiejszy i miłosierniejszy, ale gdy mu ojciec pogroził, że go za krew swoją znać nie będzie, jeżeli się krwi brata swego nie pomści i wypuści takiego węża na głowy całego narodu ich, trwożliwą ręką ciął w szyję nieszkodliwie, którego męczącego się, koniuszy jego sztychem przebił. I tak ten hojnie skropił krwią swoją ziemie pogańskie, za wiarą Chrystusową, ojczyznę, a sławę domu i przodków swych.“
Dalej o rodzicach swych pisze król:
„Ci tedy rodzice nasi, mężni i z mężnych zrodzeni, bo i matka nasza nie białogłowskiego, ale męzkiego była serca, największe za nic sobie mając niebezpieczeństwa, wprawowali nas z młodu, abyśmy od przodków nie byli odrodni, wystawując nam na oczy, jeszcze w dziecinnym wieku będącym, wielką sławę ich, ochotę odwagi na zaszczyt kościoła bożego i ojczyzny, kazawszy nas zaraz z obiecadłem tego wiersza uczyć z nagrobku pradziada naszego: O quam dulce et decorum pro patria mori! A gdy nas do cudzych krajów wyprawiano, napisał nam ojciec nasz instrukcyę nauk i exercitiorum (ćwiczeń); a gdy przyszło do tańców uczenia się, dał im wolę, ale przypisał proroczym duchem: że się tu natańcujecie z Tatarami, powróciwszy do ojczyzny, torem przodków swych.
„Matka zaś nasza, gdyśmy powrócili z cudzych krajów, już po śmierci ojcowskiej, właśnie podczas elekcyi Jana Kazimierza, a po owej nieszczęsnej piławieckiej ekspedycyi, nie po jedenkroć mawiała, że gdyby tak który z synów moich miał ujść z potrzeby, nigdybym go nie miała za syna, i pokazując nam nieraz na herb nasz, przypominała ową spartańską niewiastę, która wyprawując synów swoich na podobne ekspedycye, ukazywała im na ich tarcze, mówiąc: Vel cum hoc, vel super hoc (Albo z nią, albo na niej).“
Z takiej to krwi wyszedłszy, w takiej domowej szkole wychowany, Jan Sobieski, napojony wspomnieniami wielkiemi, zagrzany do ich naśladowania, — nie mógł na bohatera nie urosnąć.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wizerunki książąt i królów polskich.djvu/371
Ta strona została uwierzytelniona.
— 365 —