Z poprzedzających wnosząc elekcyj, ze wspomnień, jakie po sobie zostawiły, — można było przypuszczać wszystko najbardziej niespodziewane i nieprzewidziane po zgonie Sobieskiego. Wyborem władali możni, a ci na nieszczęście, w tej dobie ogólnego rozprzężenia europejskiego, wcale o dobro kraju troskliwi nie byli. Kierowali się przeważnie własnym interesem. Zresztą owo „dobro kraju“ każdy pojmował inaczej: wielu pragnęło silniejszej dłoni, wzmocnienia władzy monarchicznej, zatem pana bodaj obcego, któryby miał siłę ukrócić anarchię i przewagę możnowładców, zażegnać wojny domowe i zamieszki.
Niezgoda w rodzinie Sobieskich, swary pomiędzy matką a synem Jakóbem, dwuznaczne postępowanie królowej Maryi Kazimiry, zaparły drogę synowi Jana III do tronu. Kandydatów korona miała podostatkiem, a z tych najpewniejszym wyboru zdawał się książę Conti, syn Kondeusza, którego Francya popierała.