później śmierć Delfina, wnuka, do którego był przywiązany gorąco, i wielkie na nim pokładał nadzieje.
Boleść własna, pod koniec jego życia, zdawała się go czulszym jeszcze czynić na wszelkie ludzkie cierpienia. Sypał obfite jałmużny przez ręce córki, czynił zapisy na szpitale, więzienia i ubogich. Wszystko to szło z tych dwu milionów, które starczyły na dwór, na gościnność królewską i codzienne dobre uczynki.
Pobożność króla zwiększała się z wiekiem: pisał modlitwy, uczęszczał do kościołów, dawał przykład poszanowania wiary, która była w nim nie czczym ascetyzmem, ale żywym czynem. Posty obchodził po polsku: ściśle i surowo. W Wielkim tygodniu, po wieczerzy Wielkiego czwartku, starym obyczajem nie brał niczego do ust aż do rezurrekcyi.
Voltaire, który po cichu szydził z króla chrześcianina, nie mógł jednak odmówić cnotom jego sprawiedliwości i należnego hołdu. Przyjaźń Fryderyka lepiej zapewne przypadała filozofowi fernejskiemu do jego usposobienia, jednakże powadze cnoty nie mógł uznania zaprzeczyć.
W ciągu tych lat mnogie dzieła napisał Leszczyński. Najważniejszem z nich dla nas jest Głos wolny. Są to pomysły reform, które za niezbędne dla przyszłości Polski uznawał. (Wyborną ocenę tej pracy wydał Al. Rembowski, p. t. Stanisław Leszczyński jako statysta, Warszawa, 1879 r.)
W dziele tem daje się poznać umysł niepospolicie obdarzony, przenikliwość wielka, umiarkowanie i spokój nadzwyczajne. Sąd zdrowy we wszystkiem, nigdzie roznamiętnienia. Stanisław nic burzyć w Polsce, nic wywracać nie chciał, pragnął naprawiać i rząd sprężysty, jakiego ona potrzebowała, możliwym uczynić.
Jako próba poglądów jego, służyć mogą następne wyjątki z przedmowy:
„Organizacya kraju naszego — pisze — stary to gmach; mole propria ruit, a im ozdobniejszy, tembardziej potrzebuje reparacyi. Przysłowie to za niemylne uchodzi, że Polska nierządem stoi; zgoła najlepsze do ratunku sposoby stają się daremne tam, gdzie kto we własnej nawet zgubie wolność swoją zakłada. (Swobodę też naszą nazywa: Summa libertas, etiam perire volentibus — Najwyższa swoboda, nawet ginąć tym, co chcą, dozwalająca).
„Poszliśmy na owego chorego, który dufając mocy natury i temperamentu swego, nie uważa śmiertelnej choroby, która mu śmiercią grozi, brzydzi się tem co go uzdrowić może, dla wstrętu, który ma do przykrych
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wizerunki książąt i królów polskich.djvu/418
Ta strona została uwierzytelniona.
— 412 —