Tak skończyło się owo panowanie brzemienne błędami, nieszczęściami — ale nie życie.
Niepodobna uniewinniać i oczyszczać Stanisława Augusta. Nie mógł on może ocalić kraju od tego, co mu wyroki przeznaczyły; lecz godność swoją i godność tego kraju mógł ratować. Wziął w spadku po wiekach Rzeczpospolitą skołataną i anarchiczną: ani czas, ani polityczny skład okoliczności nie dozwoliły mu jej podźwignąć; ale też w obronie czci i godności narodu nic nie uczynił — nic nawet nie przedsiębrał.
Pobyt z Repninem w Grodnie, umajony niedorzecznemi nadziejami jakiemiś — skończył się rodzajem coup de théâtre. Wstąpienie na tron cesarza Pawła nagle dawało nadzieję złagodzenia losu kraju i króla.
Poniatowskiego powołano do Petersburga. Tam w ciągłem a próżnem oczekiwaniu lepszych losów, z tytułem króla a rolą sługi, — zawsze się łudząc przywróceniem na tron, powrotem do Warszawy, umarł Stanisław August.
Było to w lutym 1798 r. W wigilię zgonu, kamerdyner widział go siedzącego na łóżku i powtarzającego ciągle:
— „Mój Boże! mój Boże!“
Nazajutrz wstał na pozór zdrów; poszedł wedle zwyczaju do termometru u okna zawieszonego, ale w drodze osłabł, i służący musiał go do łóżka odprowadzić. Wypił swój zwykły bulion, uskarżając się na ból głowy. Doktor Becher krew mu puścił — co go jeszcze bardziej osłabiło. Nim siły całkiem odbiegły, zażądał kapłana i odbył spowiedź.
Dowiedziawszy się o chorobie, przybył cesarz Paweł, ale znalazł go już nieprzytomnym. Stawiano wezykatorye, krew puszczano, cesarz nie odstępował chorego. O godzinie dziewiątej zakończył męczeńskie życie. Umarł rażony apopleksyą.
Pogrzeb był wspaniały. Cesarz Paweł na czele gwardyi jechał przed trumną z obnażoną szpadą w dół spuszczoną; defilowały wojska, szli ministrowie, urzędnicy dworu, heroldowie z herbami Polski i Litwy...
Skończmy słowami Repnina, w liście do Sołtykowa z Grodna pisanym: „Położenie króla bądź co bądź, zmusza do głębokiego zastanowienia się nad niestałością rzeczy ludzkich, nad potęgą Wszechmogącego. Trudno znaleźć człowieka, któryby był i szczęśliwszym i bardziej nieszczęśliwym...“
Wszystkie wizerunki Stanisława Augusta, malują go nam, jak widzieliśmy, zgodnie — człowiekiem zdolności niepospolitych, bez charakteru. Takim też był w istocie.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wizerunki książąt i królów polskich.djvu/453
Ta strona została uwierzytelniona.
— 447 —