Mieszko też nieposłusznych a opornych duchownych odważył się więzić; obwiniano go, że ich prześladował i karał śmiercią. To go podało w taką ohydę, ściągnęło nań obwinienie o tyranię i okrucieństwo. Pierwszy też biskup krakowski wystąpił przeciwko niemu, a zagrożony zemstą i odprawiony z niczem, udał się z duchowieństwem swem i starszyzną krakowską do Kazimierza, najmłodszego z Bolesławowiczów, ofiarując jemu stolicę i władzę najwyższą.
Krok to był równie wielkiego znaczenia jak wypędzenie Władysława. Zasada monarchii dziedzicznej, testament Krzywoustego, zostały pogwałcone. Duchowieństwo i możnowładcy przyznają sobie prawo rozporządzania koroną, wyboru osób, które im są dogodniejsze. Właściwie prawo dziedziczenia i następstwa istnieć przestaje, a występuje prawo wyboru, chociaż ograniczone dotąd w dynastyi panującej.
Też same przyczyny, które ściągnęły wygnanie Władysława — samowola i okrucieństwo — strącają Mieszka z tronu. Przeciwnicy kładą mu w usta odgróżki:
— „Ojciec mój różdżką, a ja was rzemieniem chłostać będę!“
W pierwszym i drugim wypadku na czele opozycyi stają biskupi, spadkobiercy ducha św. Stanisława, występując jako obrońcy ludu przeciwko uciskowi i samowoli. Oni zrzucają Mieszka, a na jego miejscu młodszego, łagodnego, pobożnego, powolnego im Kazimierza osadzają w Krakowie. Ci też później duchowni, jako sędziowie przeszłości, trzymają pióro i opisują nam w czarnych barwach to panowanie, usprawiedliwiając wywłaszczenie.
W samej tej niepomiernej zajadłości przeciwko Mieszkowi czuć, że inne były istotne powody odebrania mu władzy, które pokryć chciano. Żądał on bezwzględnego od wszystkich posłuszeństwa i poszanowania prawa, nikomu z pod niego wyłamywać się nie dając.
Zagrożonem uczuło się tem duchowieństwo, które rząd w rządzie osobny stanowiło, a właściwie jedyną władzą zwierzchnią być chciało — musiało więc pozbyć się Mieszka.
Na długi czas pozostał on na kartach dziejów naszych z tą fizyognomią okrutnego tyrana. Kadłubek odmalował go tak żywo, wyraziście i kunsztownie, że się ten obraz wypiętnował w pamięci pokoleń. Sławi on go najprzód jako szanowanego, podziwianego, szczęśliwego w potomstwie i połączeniu się przez nie z potężnemi domami pana, ale natychmiast ton zmienia:
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wizerunki książąt i królów polskich.djvu/78
Ta strona została uwierzytelniona.
— 72 —