„Żacy przypadkiem Zyda obili; ciż sami sędziowie sądzą ich na tę samą karę, jakby za świętokradztwo.
„Zająłeś bydło sąsiada; oskarżają cię o kradzież jego, zapłać więc do skarbu siedmnadziesiąt grzywien. Przytem wielką ci jeszcze wyświadczają łaskę, kiedy się gotowemi pieniędzmi możesz okupić, gdyż najsłuszniejszem prawem, oprócz opłaconej do skarbu kary, powinienbyś być skazany na kopanie kruszców.
„Uznał biedny za mniej uciążliwe uwolnić się od większego ucisku, wyliczając summę pieniędzy naznaczoną. Stara się też o nią jak najprędzej, przynosi, liczy — prosząc o uwolnienie. Ogląda je podskarbi, który sam te pieniądze fałszował, i jakby strwożony, woła: — „Patrzcie-no! Zkąd się wziął ten nowy oszust? Na pośmiewisko nas ten hultaj wystawić chce, plewami zbyć i oszukać pragnie.“
„Na to obwiniony: — „Wszakże skazany byłem na karę w bieżącej monecie?“ — Sędziowie odpowiadają: — „Liczże pieniądze z piętnem królewskiem: a nie te plewy.“
„On na to: — „Mennicy to wina, nie moja.“
„Na co oni: — „Ostrożnie z temi słowy nieopatrznemi, abyś w przepaść głębszą nie popadł! Menniczników nie obwiniaj, abyś siebie o fałszowanie pieniędzy nie oskarżył, gdyż potwór im wyżej się podnosi, tem olbrzymieje.“
„Obwiniony na to: — „Zagrzęzłem więc w błocie i nie mam środków, aby się wydobyć z niego. Błagam was litości, co mi czynić każecie?“
„Duszą go, wołając: — „Oddaj co należy!“ — „Cóż mam oddać? Wyliczyłem pieniądze, odrzucacie je!“
„Oni, mając pod ręką kilka monet czystego srebra świeżo naumyślnie wybitych, dowodzą mu, że taka moneta jedynie jest prawdziwą w obiegu czasu obecnego, że takiej a nie innej żądają, te zaś pieniądze, za które uwolnionym być chciałeś, wyszły z obiegu, i nie podpada wątpliwości, że są wywołane.
„Nie zbywa im na wspólnikach. Zaklinają się wszyscy, zapewniając, że takiemi pieniędzmi nie tylko kilku winnych się opłaciło, ale wiele ich już na żołd dla wojska wydano. Cóż dalej? Oto go w ręce oprawcom oddają, więzami krępują, do więzienia wtrącają, cokolwiek miał ludzi, majątku, włości zabierają wszystko i na skarb przywłaszczają. Tak więc z ostatniego grosza ogołoconego biedaka męczarniami najokropniejszemi zmuszają do zobowiązania, że wszystko opłaci.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wizerunki książąt i królów polskich.djvu/80
Ta strona została uwierzytelniona.
— 74 —