Za panowania Kazimierza urosły w siły znaczniejsze rodziny ziemian rycerzy, którymi biskupi się posługiwali. Dzieliły się już rody możne na obozy: jedni trzymali z Mieszkiem, z Kazimierzem drudzy. Ostatni jednak do zgonu utrzymał się na Krakowie.
Pobożny pan przed zgonem miał tę pociechę, że mu z Rzymu wyjednano relikwie św. Floryana, który odtąd stał się Polski patronem. Z wielką uroczystością sprowadzono je do Krakowa, a nazajutrz po dniu tym pamiętnym, przyjmując swych gości, Kazimierz po wychyleniu kubka, w którym domyślano się później zadanej mu przez zazdrosną kobietę trucizny — nagle żyć przestał. Stało się to właśnie w chwili, gdy obyczajem swoim, z uczonymi księżmi o nieśmiertelności duszy rozprawiał.
O św. Floryanie rycerzu głosi legenda, że gdy Gedeon, biskup krakowski, przyjaciel papieża Lucyusza, wszedł do katakumb, aby wybrać sobie relikwie, które miał zabrać do Polski, zapytał na głos żartobliwie: ktoby z nim chciał jechać? — Naówczas dał się słyszeć głos z grobu męczennika Floryana, — i ten głos wybór jego spowodował.
Po Kazimierzu Sprawiedliwym, z żony Rusinki, dwaj synowie pozostali: Leszek od włosów Białym nazwany, oraz Konrad, oba małoletni.
Wizerunku króla tego szukać należy w kronice Kadłubka, która z natchnienia króla i za jego rozkazem pisana była. Jest ona najlepszem świadectwem ducha czasu, który ją wydał, a daje nam wyobrażenie i próbę owych rozpraw i rozmów, w których król się lubował. Wprawdzie kronikarz wielbi pana swojego, widzi w nim same cnoty, lecz Kazimierz istotnie odznaczał się niemi, i był na swój czas znakomitą postacią. Kadłubek, długo potem za wzór wytwornego stylu uchodzący, stylista kunsztowny, wyszukany w wyrażeniach, ubiegający się za subtelnościami — więcej jest artystą usiłującym zadanie swe jak najprędzej i najdelikatniej obrobić, wygładzić, ubarwić, niż utworzyć poważną księgę dziejową. Styl jego pełny ozdób, kwiatków i dzierzgań, obfitujący w porównania i obrazki, świetny, błyskotliwy, jaskrawy, przypomina często ornamentacye rękopismów owych wieków, w których więcej jest fantazyi i wdzięku, niż prawdy i naturalności. Na prostocie i szerokości mu zbywa.
Patos, retoryka, dowcipowanie, są głównym celem pisarza, który całkiem w smaku swojego wieku rozprawia, amplifikuje i gotów jest wypadki dla barwy poświęcić. Kronikarz z taką swobodą odtwarza postacie wieków odległych, jak dzisiejsi romansopisarze. Niektóre też ze scen przez niego opisanych zdają się jakby z powieści ludowej wzięte.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wizerunki książąt i królów polskich.djvu/87
Ta strona została uwierzytelniona.
— 81 —