śmieli taką rozpacz wywołać, tak zgnieść i złamać ją — srodze odpowiedzą przed sprawiedliwym sędzią...
— Moja droga! uspokójże się — przerwała gospodyni — doprawdy gdybym była mogła przewidzieć tę scenę... którą z daleka odgadywałam tylko — nigdy, nigdybym się była nie podjęła ułatwić wam spotkania...
Tola podniosła się z kanapy i ścisnęła rękę doktorowéj.
— Przebacz mi — rzekła — to było nie uniknione — nic się złego nie stało...
Przeszła się po pokoju...
— Wiesz Tereniu, dodała — nie — ja już nie pojadę nad Ren — nie mogę — kilka może dni tutaj — a potém — na wieś!
W domu mi będzie lepiéj, nie chcę oczów ludzkich... Ten widok biednego Teodora zburzył mnie — jak widmo mieć go będę przed oczyma zawsze... z tego potrzeba ochłonąć w samotności...
Uścisnęła gospodynię — i wysunęła się milcząca.
∗
∗ ∗ |
Pan major Zaklika spieszył się bardzo do domu, wołał ciągle, że mu żyto spasą i pszenicę wytłuką. — Trzeciego dnia meble zostały sprzedane... zostawały książki. Ks. Strużka ich nie potrzebował, pojedynczo je licytować nie było czasu i major uważał, że się to nie opłaci. Kanonik dopiero zreflektował go, że możeby należało kazać ocenić i przekonać się, co są warte... Major się na to zgodził. — Poproszono profesora Kudełkę, który w tych rzeczach za wyrocznię uchodził. Staruszek się nie wymawiał nigdy od katalogowania i cenienia, dawało mu to zręczność dostania czasem czegoś braknącego w bibliotece, i obeznania się z nieznanemi książkami.
Przyszedł więc na kanonję. — Otworzono szafę, z któréj woń zbutwiałych, od dawna zamkniętych foliantów rozeszła się po izbie. Kudełka żarliwie wziął się do roboty... Zbiór nieboszczyka Jeremiego znać w różnych okolicznościach i przypadkowo prowadzony, nadzwyczaj był nierównéj wartości. Obok obrzydłych