Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.

iż ubogim ludziom, wysłuchawszy ich skarg i zażaleń, przychodziła w pomoc doświadczeniem, rozumem i stosunkami. Rzadko kto odmawia grosza ubogiemu, ale mało jest osób, któreby czasu swego i serdecznego współczucia nie żałowały.
Doktorowa miała tę rzadką cierpliwość anielską, dozwalającą jéj godzinami całemi trwać na najnudniejszych w świecie rozmowach z ludźmi prostymi, których żal, strapienie — gorycze życia uczyniły wielomównymi i monomanami serdecznych swych cierpień. — Przedpokój jéj w pewnych godzinach pełen bywał wszelakiéj gawiedzi przychodzącéj w najróżnorodniejszych sprawach. Jedni potrzebowali protekcji wstawienia się, pośrednictwa, drudzy rady, inni nawet aż przeczytania listu niewyraźnego lub odpisu pod dyktowaniem... Ubogie kobiety przychodziły prosić laku lub pieczęci.
Właśnie w zaspokojeniu tych drobnych, natrętnych ządań, doktorowa była rzeczywiście dobroczynną. Odrywała się od najmilszego zajęcia, ażeby pójść często radzić z kobieciną jaką, o wykrojeniu sukni dla dziecka z wynoszonego łachmana. Temi małemi przysługami zyskała sobie miłość u ludu... i jedni drugich słali do niéj jako do powszechnéj we wszystkich serdecznych poradach lekarki. Śmiało się wyższe towarzystwo z pani doktorowéj zowiąc ją św. Elżbietą au petit pied, ale ona ruszała ramionami i spełniała co pan Bóg przykazał.
W tych właśnie dniach, w godzinie, gdy zwykle przedpokój był pełny, doktorowa zobaczyła kobiecinę bladą, dosyć porządnie ubraną, która kryła się z razu w kątku, czekając by wszyscy wyszli — a gdy już nikogo nie było, prawie przestraszona, cichym głosem zaczęła prosić, aby ją pani wysłuchać mogła we cztery oczy, bo jéj coś ma powiedzieć ważnego.
Blada i mizerna twarz kobiety nie dała jéj z razu poznać doktorowéj, po głosie dopiero domyśliwszy się jéj — zbliżyła żywo, wołając — a to ty moja Elżusiu!
— A! to ja — kochana pani. —
— Cóżeś to tak zmizerniała...