Osobliwsza była sprzeczność pomiędzy jego ubiorem, ostatniéj dowodzącym nędzy a postawą i ruchami pełnemi jakiéjś swobody i pańskiego wykształcenia. — Twarz wybladła i wymęczona, pokryta skórą wyżółkłą, zachowała rysy piękne i szlachetne. Czoło miał wyniosłe i zawczasu wypełzłe, oczy czarne wypukłe, osadzone pod zasklepionym śmiało brwi łukiem, nos rzymski, usta małe i ironicznie wygięte. Niegolona i rozrzucona krótka broda, jasna jak włosy, z oczyma czarnemi stanowiła kontrast, nadający twarzy szczególny charakter. Ręce wychudłe, kościste, z palcami długiemi, białe były i delikatne. Siedział, poruszał się, mówił z taką powagą jakąś pańską, jakby łachmany wdział na maskaradę. Straszliwe jednak złamanie, jakby piorunowe uderzenie, wydawała twarz, oczy i ironja uśmiechu zgorzkniałego. — Mógł mieć lat trzydzieści — mniéj może nawet, bo na startém obliczu wieku niepodobna było obrachować.... Niegdyś piękny, dziś wydawał się strasznym.
Odzież, którą miał na sobie, była widocznie zabytkiem lepszych czasów... nie na tandecie kupiona dla okrycia, ale niegdyś przez najlepszego robiona krawca, zużyciem obróciła się w brudne łachmany. Były to resztki elegancji. Podarta koszula, którą widać było z pod rozpiętego surduta, cieniuteńka, ale czarna od pyłu i spękana od noszenia... musiała mu służyć już od kilku tygodni.
Wypiwszy w milczeniu kawę, nieznajomy złożył ręce, na stole się podparłszy.
— Przypatrujesz mi się pan — odezwał się do profesora — jak zagadce. Cóż dziwnego, ja sam nią dla siebie jestem. Ocaliłeś mnie według swego przekonania — nie dopytujże, proszę, o nic — nie mógłbym nic powiedzieć. — Swoich sekretów nie mam, cudzych zdradzać nie mogę. Tyle wam powiem, żem człowiek biedny i że ani ochoty ani sposobu do życia nie mam; ostatnią złotówkę zapłaciłem za kawałek postronka — cóż tu teraz począć daléj....
Profesor należał do tego rodzaju spokojnych ludzi, którzy nigdy głowy nie tracą, wiek w nim żywość po-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.