Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/156

Ta strona została uwierzytelniona.

przód chorobą ks. Salvianiego, a następnie jego zgonem... Nie przestawano wszakże zabiegać i kołatać — choć zdawało się, że z przeciwnéj téż strony usiłowano przeszkodzić. —
Wszystko to przez lat dwa tak się utarło, zapomniało, tak nowemi gruzami życia narosło, jakby na wieki pójść miało w zapomnienie.
Profesor Kudełka jakkolwiek w jego wieku rok każdy brzemienia znacznego dodawał — nie posunął się bardzo. Pozostała mu dawna żywość i poczciwe niezawiędłe serce. Spał mniéj to pewna i jadł bardzo mało, szkieł mocniejszych do czytania używał, ale na mózgu nie postarzał, pamięci nie stracił — i nawet owego pięknego fraka granatowego nosić nie poprzestał...
Panna Tola przyjeżdżała czasem do miasta dla odwiedzenia doktorowéj, ona jeździła do niéj na wieś, spędzając tam czasem po kilka tygodni. Kudełka nawet spędzał wakacyjnych dni kilkanaście herboryzując w lasach pięknéj heroiny, ale na dłużéj od książek swoich oderwać się nie mógł. — Przez cały ten czas, mimo najtroskliwszych poszukiwań śladu pobytu pana Teodora Murmińskiego nie odkryto.
Że jednak żyć musiał wszelkie było prawdopodobieństwo, gdyż dwa razy w sposób tajemniczy zgłaszał się do profesora. Listy te przychodziły mu przez jakieś okazje, bez żadnego stępla i nie zawierały nic oprócz pozdrowienia. Ton ich wszakże, sposób pisania pocieszał tém, że zdawał się dowodzić pewnego spokoju ducha i przejednania z życiem.
Za każdym razem profesor z listem biegł do doktorowéj, doktorowa posyłała go Toli. Nie było tajemnicą dla przyjaciółki, że piękna panna, która się tego dawniéj zapierała — od ostatniego spotkania z Teodorem zachowała dlań ożywione uczucie — które próbę dwóch lat przetrwało zwycięzko.
Właśnie w tym roku wiosną, zaproszona doktorowa pojechała była na wieś do Toli, aby tam słowików posłuchać — gdy jednego dnia około godziny trzeciéj, profesor Kudełka przez wszystkich mieszkań-