Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/190

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie narzucamy mu się — odparł prezes — byleś pan milczał — będziemy mu wdzięczni.
— Nie mogę, dla pamięci matki.
— Dla pamięci matki!! powtórzył prezes. A gdybyś pan miał dowód, dowód niezaprzeczony, iż po wyjeździe ks. Jeremiego, — po napisaniu téj ostatniéj woli, którą panu przesłała, na łożu śmierci, na kilka godzin przed skonaniem... żądała tego po panu, czego ja po nim wymagam??
— Gdzież jest ten dowód? zdumiony zapytał Teodor....
— Mamy jéj wolę na piśmie; świadkami przy niéj podpisani są ludzie żyjący, wiary godni, którzy pod przysięgą zeznają, iż dyktowała nie przymuszona... z własnego popędu.
Teodor stał przybity.
— Ale gdzież ta wola jéj ostatnia? zawołał.
— Oto jest jéj kopia — rzekł prezes dobywając papier z kieszeni.
Drżącemi rękami wziąwszy to pismo, Murmiński zbliżył się ku oknu. Nie rychło wzruszenie czytać mu dozwoliło.
Dokument ten, w którym prezesowa wspominała głucho o powierzoném dla Teodora piśmie ks. Jeremiemu, był jakoby błaganiem ostatniém konającéj.
— „Chciałam, aby Teodor wiedział, iż byłam matką jego ze krwi jak mnie znał matką sercem — lecz zaklinam go, ażeby dla mojego spokoju w grobie, dla oszczędzenia mi narzekań zamilczał o swém pochodzeniu i prawnie go nie dochodził. Dla tego wydzieliłam mu z mojego majątku com dlań przeznaczyła, aby mu dochodzenia oszczędzić i przykrych stósunków uniknąć. Niech Teodor wie, iż pod tym warunkiem tylko błogosławię mu z łoża konania. Wszelkiego rozgłosu, sporu, procesów, przez którebym umarła jeszcze cierpieć musiała, zakazuję pod tém błogosławieństwem — a jeślim mu była matką dobrą i czułą, niech mi się tém on wywdzięczy....“
Oczy Teodora łzami zaszły, zamyślił się długo i posępnie. Czytał, odczytywał, poznawał w tém styl i