Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/201

Ta strona została uwierzytelniona.

szącém — odpowiedział Teodor — i — wynoszę się, jak tylko interesa ułożę.
— Pan? dokądże? spytała Tola.
— Doprawdy tego jeszcze dziś powiedzieć nie umiem, mówił dość niedbale Teodor. W moich nieszczęśliwych wędrówkach po świecie, mogłem poznać wszystkie niedogodności pobytu w różnych świata stronach, nie znalazłem ani jednéj, do któréjbym pragnął powrócić. W Syberji bardzo zimno... i poczty przychodzą rzadko... w Algierze bywa nadto gorąco i niezmiernie brudno jak w ogóle na całym wschodzie, w Indjach klimat zabójczy, a polowanie acz dramatyczne, ale trudne...
— A w naszéj staréj Europie? spytała Tola.
— W Niemczech? na teraz cudzoziemiec znajduje niewygodną gościnę, we Francji smutno. — Zdaje się, że co chwila gmach się nad głowami zawali... we Włoszech dopiero czyszczą apartamenta dla przyszłości — słowem, nie ma się gdzie podziać. —
W czasie tej krótkiéj rozmowy hrabia patrzał, słuchał, widocznie unikał mięszania się do niéj. Z razu sądził, że Tola odprawi rychło gościa tego, przekonawszy się, że nie myśli odchodzić — poszedł rozmawiać z panią Teresą, nie spuszczając z oka swéj pupili.
Tola z jakaś gorączkową niespokojnością spoglądała to na opiekuna, to na Teodora... Znalazła sposób szepnąć mu nieznacznie.
— Nie odchodź pan — muszę kilka słów mu powiedzieć. —
Posłuszny rozkazowi Murmiński po krótkiéj pauzie znalazłszy album zatopił się w przepatrywaniu jego, Tola poszła do hrabiego.
Oba ci panowie widocznie czekali, kto kogo przesiedzi. Hrabia trzymał się na uboczu, unikał ogólnéj rozmowy, ale uparcie się trzymał. Murmiński zdawał zapominać gdzie jest, tak żywo go album zajmowało.
Tola przechodziła od jednego do drugiego, Teresa wyłączniéj poświęciła się zabawieniu opiekuna.
Dosyć nudno i długo spłynęło tak pół godziny.