który powstał, zredagowany miał być i podpisany po wyjeździe ks. Zakliki?
Prezes popatrzał dumnie.
— A no — zdaje się! sam tenor tego dowodzi! rzekł tonem szyderskim.
Kudełka podniósłszy oczy popatrzał długo na prezesa, którego twarz zapewne tą śmiałością oburzona zarumieniła się.
— Hm! to szczególna! to bardzo dziwna rzecz! odezwał się zwolna. — Rodzi się tu kwestyjka drażliwa, jest bowiem wiadomo wszystkim tym, którzy to nie jednokrotnie od nieboszczyka ks. Zakliki, który nie kłamał nigdy — słyszeli, — iż on dopiero po zgonie ś. p. prezesowéj, gdy już ciało jéj na katafalku spoczywało — odjechał.
W czasie téj interpelacji prezesowi oczy zaczęły połyskiwać dziko — szarpnął się niecierpliwie — czerwony i niemal zsiniały... rękę podnosząc...
— Jak to może być? kto śmie to utrzymywać! krzyknął głośno — cóż to jest znowu! to fałsz, wierutny fałsz!!
— Niech mi prezes daruje; nie fałsz to jest, ale jakieś nieporozumienie zapewne, o którego wyjaśnienie proszę. Twierdzenie bowiem moje nie opiera się na gołosłowném podaniu o tém, co ks. Zaklika mawiał, ale na świadectwie téż osoby żywéj, ze wszechmiar na poszanowanie i wiarę zasługującéj. JMci ks. Lacki towarzyszył prałatowi, a ten żyje i zeznaje, iż do zgonu łoża umierającéj nie opuścili.
Spojrzał kończąc na prezesa — ten pobladł i zachwiał się. Jednocześnie rękę drżącą wyciągnął po dokument, który Kudełka trzymał uparcie i uchylił się, aby go nie dać dotknąć.
— Ks. Lacki śmie to twierdzić! cóż to? uproszony! przekupiony czy nieprzytomny, czy warjat? Świadczyć przeciw nam? wołał prezes.
— Nie tylko to twierdzi — dodał Kudełka — ale powiada, że gotów w razie potrzeby, zeznać pod przysięgą. — Akt ten z talentem zredagowany — mó-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/206
Ta strona została uwierzytelniona.