wspaniały, mowy znakomite... ból żony straszliwy — a dzienniki ogłosiły nekrologi, w których postawiono nieboszczyka na równi z najzasłużeńszymi mężami w kraju: bo — de mortuis nil nisi bene.
∗ ∗
∗ |
Pani prezesowa już była zrzuciła żałobę po mężu. Zatem rok i sześć niedziel od zgonu nieodżałowanego w obywatelstwie człowieka upłynęło — ku pięknéj a majętnéj wdowie wielu już nie tylko wdowców, lecz nawet złotéj młodzieży i starszych ichmościów słało ogniste westchnienia.
Doktorowa pielęgnowała swe kwiatki, Kudełka pieścił się z książkami, których piękności już mu oczy dobrze nawet przez lupę oglądać nie dozwalały, a piękna panna Tola pozostała jeszcze nie zamężną i p. Teodor Murmiński, który sobie wioskę kupił w sąsiedztwie, — zajęty ogrodem i kwiatami, rzadko ją nawet widywać miał pozwolenie.
Zdaniem doktorowéj kochali się oboje szalenie — ale miłość ich była jakaś oryginalna... nie spieszącą się — któréj zacna wdowa wcale zrozumieć nie mogła....
Wprawdzie jawném było, iż zawsze hr. Maurycy stał na zawadzie, ale z pewnością kochankowie by go mogli pominąć i po ślubie dopiero prosić o błogosławieństwo.
Tymczasem przy najczulszych stosunkach, oboje byli zagadką dla widzów, a przedmiotem niemego podziwu i prawie oburzenia dla szanownéj przyjaciółki. Gniewała się na nich, czasem nawet bardzo mocno...
Próbowała wybadywać Tolę, ale się nic nigdy rzeczywistego od niéj dowiedzieć nie mogła — dawała do zrozumienia Teodorowi, iż powinien był naglić i przyspieszać ślub — o którym nawet mowy nie było jeszcze. — Tola śmiała się, Teodor milczał.
— Niezmierniem téż ciekawa, jak się to skończy! mówiła doktorowa.
Widywały się z Tolą bardzo często, czasem bywały razem po kilka tygodni — przyjaciółka szpiegowała, widziała biegające listy — asystowała odwiedzi-