Jako jeden z dostojników towarzystwa miłosierdzia chrześciańskiego, które wzięło na siebie pieczę nad ubogimi miasteczka — nie było przykładu, ażeby kiedy prywatnie dał grosz ubogiemu, nie wyegzaminowanemu poprzednio z katechizmu i przebiegu życia. — Nie ma wątpliwości, że nieraz go to wiele musiało kosztować — ale mężnie stał przy zasadach, a prezesowéj téż trzeba oddać tę sprawiedliwość, że choć z większém sercem niewieściém, ściśle szła za jego przykładem.
Salon zaczynał się napełniać powoli. — Nie widywano w nim nigdy, jak to się gdzieindziéj trafia, téj mięszaniny smutnéj ludzi różnych warstw towarzyskich, przekonań, wychowania i maniery — tu — wybór tylko był i śmietanka.
Mogłeś być pewnym, że nie spotkasz tu barbarzyńca, któryby nie umiał po francuzku, nie widział Paryża, nie należał do jakiego bractwa, nie nosił jakiegokolwiek tytułu, lub tytuliku i nie miał kilku przynajmniéj tysięcy talarów dochodu. — To téż nic milszego nie było w świecie nad salon pani prezesowéj.
Tego wieczora, właśnie gdy już kilkanaście osób należących do najlepszego towarzystwa znajdowało się w salonie, a sam prezes, wedle zwyczaju, w pół jego szerokości wyczekujące zajmował stanowisko — we drzwiach ujrzano figurę tak jakoś od razu nie kwadrującą z prawidłowymi postaciami zebranego kołka, iż prezes, zobaczywszy ją, chwilę stał jakby osłupiały, dopiero zebrawszy myśli (co było można poznać po brwiach ściągnionych mocniéj, niż zwyczajnie) postąpił parę kroków naprzeciw przybywającego.
Ten wsuwał się tak nieśmiało, czarny stary kapelusik trzymając oburącz przed sobą, jakby przepraszał z góry, iż śmie wchodzić w tak dostojne grono. Był to mały, chudy ale rzeźwy staruszek z siwemi zupełnie włosami, z uśmiechniętą twarzą, postępujący małemi, nieśmiałemi kroczkami i zatrzymujący się bojaźliwie. Starego kroju frak granatowy z wysokim kołnierzem i dużemi żółtemi, jawnie dziś na nowo wyczyszczonemi guzikami okrywał go dosyć nieszykownie.... Na
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.