szyi miał grubo zawiązaną chustkę białą ze znakomitym fontaziem, kamizelkę pikową krochmalną i spodenki, które długie znać leżenie w szufladzie skróciło tak, iż miedzy poczernionemi butami a niemi skóra naiwnie żółtawa niepotrzebnie się ciekawiła. Koniec pięknéj białej chustki od nosa puszczony z kieszeni fraka, jak zwiędły kwiat lilji spoczywał na obszernych połach. — Stare dewizki od zegarka sztucznie wydobyte z pod fraka na światło dzienne malarski tu czyniły efekt....
Był oryginalny i pocieszny poczciwy profesor Kudełka — ale nikt lat ośmdziesięciu nie nosi bezkarnie...
Prezes poznawszy go, przystąpił doń z miną poważną mecenasa nauk i męża szanującego uczonych; uśmiechnął się dobrotliwie, wyciągnął jedną rękę aż z dwoma palcami i podał ją Kudełce.
— Szanownego profesora! zawołał — a to święto nad świętami — pana dobrodzieja w salonie zobaczyć... Czy znasz moją żonę?
— Miałem honor być prezentowanym! nizko się kłaniając, rzekł cicho bardzo profesor...
— Żono — odezwał się prezes wskazując przybyłego — pan profesor Kudełka...
Prezesowa z uśmieszkiem protekcjonalnym skłoniła głowę.
Profesor jak okradziony, z kapeluszem na piersiach, pozostał wśród salonu niewiedząc, co zrobić z sobą, z rękami i z tym nieszczęsnym kapeluszem... Naostatku i to go mitrężyło, iż czuł a raczéj jasnowidzeniem jakiémś przeczuwał, że cholewy od butów bezwstydnie wyjdą na jaw... Już w drodze używał wszelkich środków mogących do normalnego stanu przyprowadzić okrycie granatowe, w przedpokoju własnoręcznie je poobciągał... tymczasem... czuł, wiedział, był pewnym, ze bunt nastąpi. —
— Musisz się pan profesor cieszyć taką śliczną, kwiecistą wiosną, wtrącił gospodarz widząc zakłopotanie gościa... Cóż to za piękne mamy kwiaty...
— Prawda! odezwał się profesor dobywając z ciężkością głos z piersi, stłumiony zakłopotaniem — boże
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/26
Ta strona została uwierzytelniona.