— Obchodzi mnie, wymijając drugą część zapytania rzekł profesor — no — jako dawny mój uczeń nic więcéj... Bądź co bądź grzecznie spytam prezesa, byle się nastręczyła zręczność? Jużciż się pogniewać nie może...
— Pogniewa się niezawodnie i zrobisz mu przykrość! przestrzegła doktorowa chwytając go za rękę... proszę cię — daj temu pokój.
— Ale — muszę!.., muszę! zimno odpowiedział stary... jestem uparty...
Nie było co dłużéj z nim dysputować — całą pociecha dosyć niespokojnéj doktorowéj było to tylko, że wedle wszelkiego podobieństwa, profesor nie znajdzie sposobności rozmówienia się z prezesem... W chwili, gdy jeszcze miała dalszą prowadzić rozmowę, głos srebrny pięknéj Żuljetty odezwał się powołując ją na świadka w jakiejś sprawie. Doktorowa musiała wstać, ale odchodząc ścisnęła rękę staruszka i szepnęła żywo.
— Daj temu pokój, daj pokój...
Kudełka, posiedziawszy chwilę na kanapie zadumany, poruszył się późniéj, lecz wbrew radzie doktorowéj z mocném postanowieniem zagadnięcia gospodarza, jeśliby się tylko trafiła zręczność po temu.... W téj chwili do niego i do stolika przysiadł się dawny uczeń — dziś ogorzały obywatel wiejski, człek dobrego humoru i serca.... Zaczęli się śmiać przypominając studenckie czasy. — Obywatel zapraszał dawnego profesora na ekskursję do siebie. Tak upłynął kwadrans czasu, podano herbatę... pili ją razem u tego oddalonego stolika. Kudełka nie widział, zagadawszy się, że często niespokojny wzrok doktorowéj śledził jego ruchy i czynności. Po herbacie mężczyźni zasiedli do gry w pierwszym salonie i bocznym gabinecie, gospodynię wielbiciele jéj talentu uprosili, aby grała. Fortepian stał w bocznym saloniku... obywatela odciągnięto do whista. Gospodarz, który jako gospodarz nie grał, znalazł się tak jak sam na sam z profesorem.... Zbliżył się więc i usiadł przy nim.
Kudełce twarz rozpromieniała.
— Teraz — rzekł w duchu — teraz albo nigdy;
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/32
Ta strona została uwierzytelniona.