prezesowi... lecz z już w pół niedokończonego frazesu postrzegł, iż lepiéjby był może zrobił, usłuchawszy rady doktorowéj. Prezes, który siedział nieco zgięty na kanapie, począł się prostować, twarz oblała mu się purpurą, oczy zaogniły i niespokojne wpiły w twarz mówiącego, usta drgały, czoło się fałdowało — słowem, wrażenie nagłe, którego pohamować nie miał czasu ani siły, wybiło się tak wyraziście w jego rysach, że Kudełka zalękniony — umilkł. Prezes téż, choć obowiązany do odpowiedzi, długo milczał, znać szukał takiéj, ażeby wszelką dalszą rozprawę o niemiłym mu człowieku zamknęła.
— Nie wiem — rzekł — co się z nim stało.
W głosie czuć było gniew; oczyma zdawał się szukać w twarzy starego, czy wzmianka ta przyszła w istocie przypadkowo, czy może była obrachowaną, umyślną, uczynioną dla dotknięcia go boleśnie. Kudełka siedział niewinny i spokojny.
— Szkoda chłopca — odezwał się — był żywy do zbytku, roztargniony, ale zdolny....
Ironiczny uśmiech rozlał się po ustach prezesa, który drżał cały jakby ze źle tamowanego gniewu. Zdawało się, że chciał coś powiedzieć, zagryzł usta, rzucił na profesora surowym, pełnym wyrzutów wzrokiem i chciał wstawać. Kudełka miał wolę żelazną i w ważniejszych sprawach odwagę daleko większą niż wchodząc do salonu.
— Może to nie dyskrecja będzie z méj strony, począł chłodno, ale staremu to darowane, że o losie dawnego ucznia chce wiedzieć. Wiadomo to powszechnie, iż ś. p. prezesowa żywo się tym wychowańcem zajmowała. — Państwo też zapewne tę świętą po niéj przejęliście spuściznę. Dla czegóż tak znikł.... co się z nim stało? czy co zawinił?
W prezesie widocznie wrzał gniew co raz do stłumienia trudniejszy.
— Mój profesorze — odezwał się tonem pańskim i imponującym — nie pytaj mnie proszę i nie przywodź przykrych wspomnień. Chłopak nie wiele zasługiwał na tę opiekę, jaką mu dano.... Zbrodni nie po-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.