Staruszek przysłuchiwał się bardzo bacznie — oczy mu się coraz więcéj ożywiały. Odetchnął jakby go dusiło w piersiach, parę razy dłonią suchą uderzył po krzesła poręczy...
— Świętéj pamięci prezesowa — rzekł powoli — nie potrzebowała mi żadnéj swej woli zlecać. Miała Waćpana jako jedynego syna. Zresztą do duchownego sumienie tylko należy... sumienie.
Prałat rzadko mówił tak wiele i tak żywo, prezes więc chciał znać korzystać z chwili rozbudzenia.
— Przepraszam najmocniéj ks. prałata, żem tak dokuczliwy — rzekł — czczę pamięć mojéj matki i dla tego....
Prałat kilka razy mocno uderzył w poręcz krzesełka.
— Jesteśmy sami — dodał prezes, zbliżając się wstawszy z siedzenia — między nami Bóg jeden tylko — mówmy otwarcie.
Głos zadrżał prezesowi.
— Kochana matka moja — mówił daléj — w chwili zgonu i na jakiś czas przed nim nie zupełnie była przytomną. Choroba czyniła ją drażliwą... przewidywały się jéj różne, niebywałe rzeczy... marzenia chorobliwe. Ztąd obawa, aby, nie będąc panią wszystkich władz swoich....
Prałat nie dał dokończyć prezesowi, głowę podrzucił gwałtownie do góry, ręce załamał i nogą w stołeczek tupnął.
— Ale co mi to asindziéj mówisz — ozwał się piskliwym od wysiłku głosem — co mówisz na tę zacną matkę swoją, to fałsz! to fałsz!
I rękami jakby odpychając potwarz począł rzucać gorączkowo. Prezes nagle zamilkł... cofnął się i usiadł na swém krześle zamyślony. Rozmowa zupełnie zły obrót wzięła.
— Daruje mi ks. prałat... tu idzie o drogą pamięć matki, która sama sobie w tym stanie krzywdę uczynić mogła. Byłem przy niéj ciągle w ostatnich latach, mogłem sądzić najlepiéj o stanie jéj umysłu....
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.