Cierpiała gwałtowne bardzo migreny... z tego powodu....
— Mój prezesie, ręce składając jak do modlitwy, począł prałat cicho znowu — nie mów mi o tém — proszę.
— Muszę ten raz jeden mówić i rozmówić się stanowczo — rzekł energicznie przybyły. Mam powody mniemać, iż matka moja dla tego tylko wzywała Waćpana dobrodzieja, ażeby mu powierzyć jakąś niby tajemnicę — rzecz czysto wyimaginowaną, i uczynić go wykonawcą swéj woli, która nas moralnie i materjalnie krzywdzić może. Dla tego....
Nowe machanie rękami przerwało mowę; prałat opuścił głowę, niespokojnie poruszył się w krześle i widać było łzę, która mu z pod powiek pociekła.
Była chwila milczenia dosyć długa i dla obu przykra....
— Dosyć tego — zakończył ks. Jeremi — mylisz się, panie prezesie.... Oczy syna czytają w duszy matki, lecz oczy kapłana w chwili zgonu widzą głębią duszy człowieka i nie mylą się i omylić się nie mogą. Dosyć tego....
Zamilkł, jakby chcąc w piersi zmęczonej nabrać powietrza trochę.
— Szanujcie pamięć i wolę rodziców — dodał — resztę zostawcie Bogu.
Zamknął oczy — i ze znużenia położył głowę na krześle, dając ręką znak prezesowi, ażeby sobie odszedł.
Prezes z zaciętemi ustami, widocznie gniewny, z brwią namarszczoną, wstał, wyprostował się, zbliżył do ręki księdza, chcąc ją pocałować, ale prałat żywo ją usunął... skłonił głowę i zamknął oczy. Gość z gniewną twarzą odwrócił się i cicho wymknął z pokoju.
Po wyjściu jego ks. Jeremi wyszedł z apatji, która zdawała się jego stanem normalnym, ruszył się żywo na krześle i niecierpliwie zaczął szukać dzwonka, stojącego zawsze pod reką. Znalazłszy go wreszcie, z konwulsyjną gwałtownością dzwonił, dopóki nareszcie Paweł, który był wyszedł na galerję od dziedzińca, u-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/41
Ta strona została uwierzytelniona.