Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/59

Ta strona została uwierzytelniona.

szy, prawdziwą pałał nienawiścią dla tego rywala, który mu macierzyńskie odbierał serce. Lecz ani usiłowania rodziny, ani wybuchy syna nie potrafiły prezesowéj zmusić do wyrzeczenia się wychowańca. Dopiero gdy dorósł i opieki jéj nie potrzebował, wysłała go, opłakawszy rozstanie, za granicę. Co się potém z nim działo, już nie wiem.
Prezes doszedł do pełnoletności.
Był on zawsze z uszanowaniem dla matki, lecz miłość, co winna była łączyć z nią syna, wyrwana z serca została z powodu wychowańca. Z powodu tego tajemniczego ślubu i mezaliansu, który był powszechną plotką, prezes wymagał od matki, aby się otwarcie raz oświadczyła, że to wszystko było fałszem. Zdaje się, że odmówiła synowi, co więcéj, w rozmowach bywała tak nieostrożną, iż często na wpół się przyznawała do drugiego męża i syna. Familja zaczęła z tego powodu, przerażona kompromitacją, rozpuszczać wieści, iż prezesowa od newralgji dostała lekkiego obłakania i że prawiła — od rzeczy.
Bóg jeden wié, co ta kobieta przecierpiała, smutna była, nieszczęśliwa i rzadko ją kto inaczéj widział jak z zapłakanemi oczyma. Majątek własny obciążyła znacznemi długami i domyślano się, że je zaciągnęła, ażeby drugiego syna wyposażyć. Póki tylko zdrowie dozwalało, wymykała się, mimo próśb syna, za granicę. — Zaczęto rozpuszczać wieści, że ów wychowanek bardzo się źle prowadził. Biedne kobiecisko tonęło we łzach.... Cierpienia jéj i losy okrywa tajemnica. — Wiemy tylko, że czując się blizką zgonu, powołała staruszka kanonika czy prałata Jeremiego, który podobno dotąd żyje. — Prezesa nie było w domu, gdy przybył, opowiadano, że długą odbyła spowiedź, słudzy pletli, że mu oddała jakieś papiery — pieniądze.
Na tém kończy się historja moja — dokończyła doktorowa. — Widzisz więc, profesorze, iż miałam powód prosić cię, ażebyś prezesowi o Tadziu nie wspominał.
— A ja, mościa dobrodziejko — przerwał profe-