Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/77

Ta strona została uwierzytelniona.

— E! cóż bo znowu pleciesz, panie Teodorze — zawołał — co z ciebie za mężczyzna! Ani woli użyć, ani rozumu, który ci pan Bóg dał na swoje dobro obrócić nie umiesz... unosisz się nad poezją Shakespeara... a rady sobie w najprostszym przypadku dać nie potrafisz... Umrzeć, struć się, powiesić — najgłupsza rzecz — nie więcéj to pono odwagi kosztuje, jak w zimną skoczyć wodę... ale człowiek stworzony do życia nie do wyprawiania sztuk ze sznurkiem i pistoletami...
Murmiński popatrzał nań.
— Masz profesorze słuszność — tylko popełniłeś anachronizm — mówisz to do człowieka, który woli jak sprężyny nadużył i — pękła...
— To każ sobie ustawić nową do licha — odezwał się Kudełka. — Radźmy i róbmy — gawędy do niczego nie prowadzą. Człowiek nie żyje westchnieniami. —
— Ale umrzeć może...
— Nie pora! co u kata! rzekł rozgrzany Kudełka. Stworzony jesteś na to, abyś cierpiał i pracował... a nie, toś tchórz i próżniak.
Murmiński stanął milczący. —
— Mam ja tu moich znajomych i przyjaciół — coś mogę... wyrobiemy waćpanu metrykę i świadectwo urodzenia, za tém, prawo pobytu, daléj śmiało z głową do góry trzeba się wziąść do pracy... przyjdzie prześladowanie — a! no, będziemy się bronili — należy rozpocząć życie nowe...
Murmiński ciągle patrzał na profesora... łza mu z oczów pociekła, wyciągnął rękę.
— Ty jesteś heroiczny, mój profesorze, ale ja — ja jestem słaby...
— Masz młodość, masz wszystko — nie słucham... Słowo jeszcze raz, że się już na życie nie targniesz...
Jużbym może i na to siły nie miał — odezwał się rękę podając Murmiński...
Profesor wstał i przeszedł się po pokoju.
— Jutro biorę się na prawdę do roboty — odezwał się — gdzie wasza metryka?