Rodziłem się za granicą... jeśli się nie mylę we Florencji. —
Kudełka za głowę się pochwycił.
— Siedźże tu — napiszemy do Florencji. —
W istocie trudności się mnożyły, ale stary, mimo swojego wieku, miał żelazną wolę. Nie mówiąc nic, postanowił nazajutrz pójść za swym protegowanym do najwyższych władz krajowych. Na czele ich stał wówczas niemłody człek, który w chwilach wolnych bibliomanją się bawił. — Zawiązało to pewne stósunki między nim a Kudełką. — Radzca tajny poważał wielce profesora, w którego biblioteczce nieraz zagościł i podziwiał stare niemieckie druki.
Całą nadzieję oparł na nim Kudełka. — Trzeba się było wyspowiadać po trosze... lecz wierząc w uczciwość wrodzoną wszystkim co książki kochają (tak utrzymywał profesor), był pewien, że go radzca tajny nie zdradzi.
Znowu tedy nazajutrz trzeba było przywdziać ów frak granatowy. — Dla pozyskania łaski wysokiego urzędnika niósł profesor pod pachą, bardzo piękny egzemplarz Navis stultorum Brandta, z owemi ciekawemi drzeworytami, które tyle téj satyrze dodają ceny....
Wiedział on, że biblioman nie miał tego wydania, że go pożądał, a właśnie Kudełce się udało dostać drugi egzemplarz, który niósł w ofierze. Nie bardzo to było zgrabném wieść tak na pokuszenie radzcę tajnego i chcieć go przekupić tą osobliwostką — ale — Kudełka w prostocie ducha... jakoś się sam przed sobą uniewinniał.
Godzina była wybrana przedobiednia gdy p. radzca tajny odbywszy swe urzędowe zajęcia do domu powracał i na łonie rodziny zapominał często brudnych robót, w które, jussu superiori, ręce maczać musiał. Człek był zastarzały na służbie i biórokrata od stóp do głów, grzeczny, uprzejmy, uśmiechnięty, chłodny i formalista. Blada twarz wygolona, pargaminem pociągnięta, zmęczona już dosyć życiem... miała wyraz ten co nie mówi — uśmiech co się nie śmieje —
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/78
Ta strona została uwierzytelniona.