Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.

tyły, trzymał się prosto i ruszył dobrym krokiem ulicą, nie potrzebując lekkiego kijka, który miał pod pachą. Ubrany był w surducik szaraczkowy, szerokoskrzydły kapelusz zasłaniał mu nieco twarz a przez ramię na taśmie zawieszone zielone, lakierowane, owalne pudełko zdradzało naturalistę, wybierającego się na wycieczkę dla zielnika lub entomologicznego zbioru. Znać pilno mu było co prędzej wynijść z miasteczka, bo nie oglądając się wcale, przesunął się jego ulicami aż do przedmieścia i wolniéj dopiéro iść zaczął, gdy między ogrody się dostał.
Do ogrodów przytykał piękny lasek nad brzegiem rzeki. Była to prywatna własność jakiegoś zazdrosnego sąsiada, który o nią z miastem był w ciągłych sporach. Zabraniano tam przechadzek tłumnych i wycieczek i zarośle miało dosyć dziki pozór. Żadnéj kawiarence, ani piwiarni i kręglarni nie dozwolono się tam umieścić. — Stare bardzo olchy, osiki, topole, dęby, brzozy, podszyte leszczyną i różnemi rodzajami łoziny rosły tu sobie swobodnie a sąsiedztwo rzeki podsycało je wilgocią, od któréj bujnie się wzmagały.
Doszedłszy do skraju lasu — profesor (tak zwano czcigodnego staruszka) zaczął iść zupełnie wolno, oczy mu jeszcze żywiéj pojaśniały, usta jeszcze weseléj poczęły się uśmiechać — był tu dopiéro jak w domu. W istocie dla herborysty lasek mógł dostarczyć wiele zajmujących obrazów. Roślinność była bujna i bardzo urozmaicona.
Profesor począł się rozpatrywać i niektóre znane sobie egzemplarze roślin witał z lekka, ujmując je ręką i puszczając ostrożnie, aby ich nie uszkodzić. Robił ogólny przegląd téj flory dzikiéj, wśród której rzadkiego i osobliwego nic nie było. Ale profesor znać szukał jakichś szczególnych zjawisk chorób czy anomalji roślinnych, bo i najpospolitsze kwiaty bacznie oglądał — niektórym przypatrywał się przez lupę, ale nic napróżno nie zerwał.
Tak bez ścieżynki żadnéj przedarłszy się przez klin lasu, już się zbliżał ku rzece, przez grube pnie drzew przeglądało coraz więcéj światło dzienne i sre-