ci imiona dawniéj tak uwielbianéj istoty i tego, którego nazywałeś bratem, tak mogą być przykre....
Prezes się uniósł i pochwycił za obie ręce stojącą przed nim doktorową.
— Ja, jego bratem... rzekł stłumionym głosem — bratem.... Pani! pani mi chcesz przykrość chyba uczynić....
— A! zlituj się, to nie jest w mojéj naturze, odezwała się spokojnie kobieta — przykrościbym ci uczynić nie chciała, lecz radabym widzieć ostyglejszym i nie tak gorąco biorącym... co się odwrócić nie może!
— Nie rozumiem, szybko wtrącił prezes, cóż się to odwrócić nie może? Na co ja mam ostygłym być! Ja o niczém, co się tyczy tego człowieka wiedzieć nie chcę.... Dosyć niewdzięczności doświadczyła od nich obu i ojca i syna, rodzina moja. Jak węże wcisnęli się pod dach nasz, odgrzaliśmy te żmije na to, żeby nas potwarzą kąsały....
Prezes był cały wzburzony, doktorowa patrzała nań zimna i nieporuszona.
— Wiész zapewne, że Teodor Murmiński od kilku dni tu jest....
— Wiem — wiem... żywo zawołał gospodarz... i gotowaś go pani, krewna mojéj żony, nasza... w domu swoim przyjmować?
— Nie wiem, kochany prezesie, dla czegobym mu drzwi moje zamknąć miała? Przeciéż niczém się nie skalał! zbrodni żadnéj nie popełnił. Nie winien pewnie temu, iż go ś. p. prezesowa dzieckiem wzięła na wychowanie, ani mógł zapobiedz temu, bo to wam przykrém nie było.
Purpurowa stała się twarz dostojnego pana... milczał... z postawą dumną, odezwał się odzyskując panowanie nad sobą.
— Ani słowa o tém, ani słowa! Nie chcę o tém wiedzieć że żyje... nie wiém o nim, nie znam go.
— Boleję nad tém, kochany prezesie, mówiła nieporuszona kuzynka. Mojém zdaniem, choć to jest tylko zdanie kobiety, nie dobrze może znającéj stósun-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/93
Ta strona została uwierzytelniona.