stary głupiec łatwowierny, którego wszyscy zawsze oszukiwali i oszukują... Kudełka i Kudełka pani mówił! To zdziecinniały starzec...
Odetchnął prezes, ale nie dając ust otworzyć doktorowéj mówił daléj.
— Nikt lepiéj nademnie nie zna tego człowieka, który wstręt i ohydę zawsze budził we mnie... Utracjusz, fanatyk, pieszczoch, dziwak... zarozumialec, do niczego.... Sądzi się godnym najwyższych przeznaczeń... a dwóch dni wytrzymać przy jedném nie umie!
Przerwał sobie prezes — potrząsł głową, poruszył się cały jakby ze wstrętu — i zwrócił oczy na doktorową, która z rękami założonemi, nieruchoma, zimna, nie podzielając wcale jego uczuć — stała i mierzyła go wzrokiem ciekawym.
— Mnie się zdaje, kochany prezesie, odpowiedziała — że tyś się uprzedził przeciw niemu. Nie przeczę, że natury tak różne jak wasze, nie łatwo sobie sprawiedliwość oddać mogą — wy — tak surowo, chłodno, rozumnie biorący życie — on tak gorąco i namiętnie. A koniec końcem, jest to bardzo biedny człowiek — i dla tego samego, wiele by mu przebaczyć można.
Mój prezesie — dodała — gdyby ci ludzie tak źli byli — czyżby z dobroci prezesowéj nie potrafili byli korzystać? Jestże to wina, że ludzie sobie jakąś tam — jak powiadasz, bajeczkę wysnuli?
— Kochana pani — przerwał prezes — gdybyśmy o czém inném zaczęli?
Głos mu drżał, i choć niby chciał to wyrzec obojętnie, namiętność grała w jego dźwięku... i gniew nieprzebłagany.
— O czém inném? rozśmiała się nielitościwa kuzynka. — Chcesz, bym ci opisała jak teraz wygląda Tola, w jaki sposób się zmieniła, jak na nowo wypiękniała, ile w niéj rozumu, pawagi, talentów....
— Widzę, żeś pani dziś uwzięła się na mnie — zawołał gospodarz — uznaję się zwyciężonym i opuszczam plac.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/95
Ta strona została uwierzytelniona.