Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 01.djvu/142

Ta strona została uwierzytelniona.

stry (mustry) świeżo poubierane, na pozór karne, wyglądały one bardzo ładnie i elegancko, ale potrzeba czytać świadectwa współczesnych, ażeby mieć wyobrażenie o stanie rzeczywistym, o rozpasaniu starszyzny: nędzy prostego żołnierza, niegodziwem wypotrzebowaniu go przez oficerów po całych dniach i nocach, oddanych pijaństwu, kosterstwu i rozpuście.
Dopóki król nie został ukoronowany, dowódzcy mieli najsurowsze rozkazy, aby ciurów trzymali w ryzie, bo za spokojne ich zachowanie się odpowiadali. Nie dopuszczano gwałtów. Natychmiast potem, gdy król już był pewnym tronu, wszystko się zmieniło i żołnierz zaczął dokazywać jak w zawojowanym kraju. Ze wszystkich miejsc, w których wojska rozłożone były, skargi, lamenty, narzekania się posypały. Sasi wprost napadali na dwory, do szczętu niszczyli włościan, rozrywali stogi, rozkradali brogi, włamywali się do stodół i spichrzów. Skargi nie pomagały, przenoszono winnych na inne stacje, gdzie się toż samo ponawiało.
Witke w ciągu podróży sam, że był przebrany po polsku, o mało nie został odarty i ledwo się swą niemczyzną obronił, a najzuchwalszych nadużyć i przekleństw napatrzył się i nasłuchał.
Gotowała się straszliwa burza przeciwko tym rozpuszczonym wojskom saskim. Naradzano się już na jaką je granicę przeprowadzić, zkąd skargi i krzyki nie dochodziły.
Tam, gdzie sasi stali, toczyła się niemal wojna między nimi a mieszkańcami; szlachta, gdy ich mogła pochwycić w małej liczbie, zabijała i topiła.
Opatrzono się też, że król sasami zamek krakowski obsadził i podejrzenia rosły, że z nimi chce opanować całą Rzeczpospolitę. Dopomagało to rokoszanom.
Na pozór coraz lepiej stojąca sprawa Augusta, w istocie znajdowała teraz przeciwników w tych nawet, co Augusta na tron prowadzili. Zaczęto się dopatrywać tego, że zadanie, jakie wziął na siebie, przechodziło siły jego.