kteru, powolnym i szanowanym powszechnie, mógł pomódz, a zaszkodzić w żaden sposób nie zdołał. Stawił się on zaraz w pomoc rodzinie, ale po rozmowie z panią Martą i jej synem uznał, że rady jego, mało mogli potrzebować, tak byli dobrze przez nieboszczyka do prowadzenia handlu wdrożeni. Matka zresztą czuwała nad synem, a Zacharjasz był chłopak stateczny. Na środkach zaś do handlu nie zbywało.
Zacharjasz więc wspólnie z matką, objął sklep, a że przywykły był i dawniej często ojca zastępować, trudności nie znalazł w niczem. Zostało wszystko w dawnym porządku, sercom tylko brakło poczciwego, starego ojca, którego cień i wspomnienie zdawały się nad rodziną ulatywać.
Matka modliła się i płakała, a Zacharjasz zmuszony teraz wchodzić w szczegóły, rozpatrywać się w pozostałości, w papierach, regestrach i notatkach, powoli zaczął tworzyć plany i zamierzał szersze sobie pole czynności otworzyć. Miał wiele ambicji, którą wprzódy hamował w sobie, teraz uzyskawszy zupełną swobodę, dał jej brać nad sobą górę.
Matka, jak się dorozumieć łatwo, nie sprzeciwiała mu się w niczem. Radziła oględność, przypominała nieboszczyka, ale zgadzała się na wszystko, czego ukochany syn mógł zapragnąć.
Zacharkowi rozmarzonemu coraz być zaczynało ciaśniej na zamkowej ulicy.
Wieczorami, gdy po zamknięciu handlu, przychodził na górę do pani matki, zasiadając z nią i starszym pomocnikiem do wieczerzy, wyrywały mu się rozmaite śmiałe pomysły; ale dopiero gdy sam na sam z panią Martą pozostał, zwierzał się jej otwarcie z tego, co mu się po głowie snuło.
Były to jakby marzenia, z których się ona uśmiechała, nieprzywiązując do nich zbytniej wagi.
Jeszcze przed elekcją Kurfirsta królem polskim, gdy się starania o koronę zasnuwały, do Fleminga przybywać zaczęli polacy, senatorowie świeccy i du-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 01.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.