Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 01.djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.

by się nie powiodło, przykrość dotkliwa, tyle oczów patrzy.
Nie posłuchał król dobrej rady przyjaciela. Zrobił się rumor wielki, zaczęto sobie z ust do ust podawać: król, król będzie biegał do pierścienia.
Lubomirska w ręce klaskała.
W istocie było na co patrzeć, bo koń piękny i król dorodny, a bohatersko i rycersko wyglądający, stanowili obrazek wielce powabny. Siadanie na konia, ujęcie kopji ciężkiej, którą on jak piórkiem władał, panowanie nad wierzchowcem, każdy ruch pełen wdzięku, obudzał uwielbienie w patrzących.
Z wielką pewnością objechał naprzód August arenę, prowadząc pod sobą rumaka jak w tańcu. Kobiety klaskały i powiewały chustkami, Lubomirską szalała, niemal od zmysłów odchodząc.
Odbywszy tę paradę wstępną, król August jakby od niechcenia stanął naprzeciw pierścienia. Kopję złożył, popatrzył i nagle dawszy znak koniowi, kopnął się z wielkim impetem do pierścienia.
Co się naówczas stało, tego nikt ani zrozumieć, ani wytłumaczyć później nie umiał, koń się pod nim związał, padł, przywalił nieco sobą Augusta, a jedna jego noga tak została uciśniętą, że gdy natychmiast rzucili się wszyscy na ratunek, a król powstać chciał, nie mógł się utrzymać, bo wielki palec był straszliwie zgnieciony i krew z niego trysnęła.
W chwili gdy się to stało, Lubomirska wychyliła się, ręce rozpostarłszy jakby na ratunek biedz chciała i padła zemdlona w objęcia Towiańskiej.
Nie wszyscy to postrzegli, gdyż cała uwaga była na króla zwrócona, który nie chciał okazać jak cierpiał i sparty na ręku Pfluga, zniknął natychmiast.
Ale że Lubomirskiej potem się dotrzeźwić nie było można i około niej też zbiegła się ciekawa gromadka, a osłabioną wynieść prawie musiano do powozu, rozgłosiło się to i rozeszło.
Nadbiegł podkomorzy, przeklinając nerwy i lękli-