Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 01.djvu/162

Ta strona została uwierzytelniona.

Omdlenie to, stanowiło o losach przyszłych Lubomirskiej. Król też już zobojętniały dla Esterle, nie mogący nigdy długo wytrwać bez zmiany w tych swych efektach, szukający ciagle czegoś nowego, pomimo przestróg przyjaciół, całkiem się zwrócił ku podkomorzynie.
Fleming rnszał ramionami i uśmiechał się, utrzymując, że był pewnym wyboru polki, bo należało Augustowi mieć dwie przynajmniej kochanki, tak jak miał dwie korony. Sasi przywykli do sposobu życia Kurfirsta, nie wielką wagę przywiązywali do tego, co się im wydawało naturalnem, pomiędzy polskimi panami, samo imię i położenie towarzyskie Lubomirskiej, podnosiło znaczenie tych miłostek i czyniło je gorszącemi.
Pomrukiwano przypominając Radziejowską za Jana Kaźmirza i wszystkie klęski, jakie niesłusznie przypisywano słabości króla dla niej. Ale dotąd stosunki podkomorzynej nie dawały powodu do obwinienia ani jej, ani Augusta. Nie zerwała ona z mężem, nie dała powodu do posądzenia niczem oprócz omdlenia, które się mogło drażliwością niewieścią tłumaczyć.
Tylko dla tych, co z przeszłem życiem Kurfirsta lepiej byli obeznani, jak Przebędowscy, widocznem było, że August nawykły do łatwych zwycięztw, gotów dla nich do największych ofiar. Raz rzuciwszy okiem na piękną Urszulę, już jej się nie wyrzecze.
Z mężem podkomorzynej, który niemal codzień mu się na oczy nawijał, uważano, iż król stał się uprzejmym, serdeczniejszym, niż kiedykolwiek. Dawał mu pierwszeństwo przed innymi, starał się wyróżnić i okazać dlań pełnym atencji. Był to zwykły sposób postępowania Augusta, w wigilję tego dnia, gdy kogo do Königsteinu miał wyprawić, nadzwyczajną czułością go otaczał.
Lubomirska po omdleniu, następnych dni się nie pokazywała. Podkomorzy musiał się do niej gwał-