chowni, pan Przebędowski, szwagier jego i ci, których ów dla saskiego kandydata potrafił pozyskać.
Pierwszy może raz postrzeżono gęściej się przesuwające stroje wschód przypominające, krzywe szable, wygolone głowy, zawiesiste wąsy sarmackie.
Ludzie w ulicach stawali ciekawie się im przypatrując, a że mało kto z tych przybyszów po niemiecku się mógł rozmówić, dodawać im musiano przewodników i tłumaczów... Inni z sobą przywozili izraelitów w długich czarnych żupanach i aksamitnych czapeczkach na głowie, którzy im połamaną niemczyzną posługiwali.
Im mocniej się utwierdzała wieść o tem, że Fryderyk August w Polsce też panować będzie, a dwa te kraje pod jednem berłem połączone zostaną, tem Polska więcej wszystkich umysły zajmowała.
Młody Witke posłyszawszy w ulicy po polsku z sobą mówiących dworzan Przebędowskiego, z pomocą serbskiej macierzystej mowy, potrosze ich zrozumiał... Mocno go to poruszyło, myśli dziwne przewinęły się po głowie.
Krył się on z tem, jak wszyscy, którzy krew słowiańską mieli w sobie, że się do niej poczuwał... Winien to był matce, która, w największej tajemnicy przed ojcem, nauczyła go swoich dziadów i pradziadów języka. Miała to sobie za obowiązek, który w jej pojęciu równał się religijnym. Jak Boga przodków, tak ich mowy zapierać się nie godziło w jej przekonaniu... Zdawało się biednej matce, że dziecko nie byłoby jej dzieckiem, gdyby z niem tą mową nie mogła szeptać choć po cichu. Walczyła więc. Nie łatwo jej przyszło utaić to przed mężem, dziecko nauczyć zachowywać tajemnicę, ale spełniała to, co po niej wymagało sumienie. Zacharek mówił po serbsku...
Nawykły jednak uważać się za niemca, nie miał miłości dla swoich współbraci, uchodził za niemca czystej krwi, wstydził się biednego pochodzenia od plemienia podbitego i niewolniczego. Tylko poszano-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 01.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.