Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 01.djvu/43

Ta strona została uwierzytelniona.

— Elekcya i koronacya Kurfirsta, leży nam wszystkim na sercu. Nie potrzebuję powtarzać, że w Polsce popierać będziemy wszelkiemi siłami króla. Nawzajem też, spodziewamy się dotrzymania nam obietnic. Dotąd nabożeństwo katolickie w Dreźnie w Lipsku, odbywa się potajemnie przy drzwiach zamkniętych, musimy się domagać otwarcia kaplic.
— Tylko nie dzwonów, bo tymczasem wam dać nie możemy — wtrącił pułkownik. — Król najmocniej polecił, aby katolicy, wszelkie możliwe swobody uzyskali, ale musimy się też oglądać na naszych ewangelików, w których namiętności są poruszone. Mamy fanatyków... potrzeba czytać, co piszą, słuchać, co z kazalnic wygłaszają.
— Pierwsza chwila we wszystkiem się gorączką odznacza — szepnął O. Vota.
Fleming szukał już tylko pozoru dla skończenia rozmowy i wyjścia. Poszeptał coś z biskupem i pożegnawszy obu duchownych, przez Dębskiego do drzwi przeprowadzony, zuiknął.
O. Vota sam z nim pozostał.
— Cóż wy mówicie o tem wszystkiem — zawołał biskup — zwracając się ku niemu. — Jam się dla interesów kościoła poświęcił i wdałem się w grę niebezpieczną. Skorzysta na tem istotnie kościół... świat... Stolica Apostolska.
Zakonnik się zadumał.
— Nie mam — rzekł — proroczego ducha. Kurfirst szczerze powiedziawszy, nie obudza we mnie ufności żadnej. W nawrócenie nie wierzę. Żona z pewnością wyznania nie odmieni. Syna obiecano nam wychować jako katolika, ale matka protestautka będzie jego pierwszą wiary nauczycielką, a potem... potem, Bóg dziełu swojemu dopomoże. W Saksonii, gdzie herezya zagnieździła się najsilniej, trudno ją przyjdzie wyplenić.
— Przykład monarchy — szepnął, zmieszany nieco Dębski. — Młody, gorącej krwi, pan ten, gorliwym