Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 01.djvu/48

Ta strona została uwierzytelniona.

miał doskonałą, język serbski wyboruie mu posługiwał, szło tylko o pochwycenie języka i form tej mowy, której główny etymologiczny materjał cały miał w głowie. Okazało się też przy pierwszych lekcjach, że pan Zacharjasz miał dar do języków, a łatwość w uczeniu się ich, jest istotnie darem i nie wszyscy ją mają w równym stopniu. Sam nie pozbawiony zdolności Przebor się zdumiewał co chwila, niepojętej dla niego bystrości umysłu swojego ucznia. Witke po pierwszych próbach, tak był uszczęśliwiony, że kazawszy dać wina, nakarmił i spoił profesora. Nic go mocniej ująć nie mogło, bo choć u Przebędowskiej nieźle mu się działo, łakomy był i łasy, jak każdy biedak, co się głodził długo. Czego nie mógł zjeść chował do kieszeni. Witke ujął go sobie tą papką, tak że podochociwszy, czułym się dla niego okazywał i choć za język się kąsał, zdradzał się potrosze... jeśli nie faktami, to temperamentem i charakterem. Kupiec go nawskroś przeniknął, przypatrując mu się, badając, ażali później posługiwać się nim nie będzie można.
— Zdradzi mnie przy pierwszej zręczności, to pewna — mówił w duchu — jeżeli mu to korzyść jaką będzie obiecywało, ale w tem rozum, żeby go nie wtajemniczać, tylko do służby sposobić.
Być bardzo może, iż Przebór podobnie myślał o kupcu.. Lekcje dla praktycznej wprawy w język upływały na gadaninie. Dotykano różnych przedmiotów. Witke począł się oswajać nie tylko z tą mową, ale z bytem a obyczajem Polski, który mu się objawiał jako całkiem różny, jak niebo do ziemi, do saskiego niepodobny.
Kupiec, choć w handlu miał pod tę porę, bardzo ważne sprawy, ani jednego dnia nie zaniedbywał. Część ich zdawał na matkę, mniej znaczące powierzał pomocnikowi, sam z całą gorącością marzeniem upojonego człowieka, poświęcił się temu, co było najpilniejsze.