Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 01.djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.

Były we Wrocławiu dla niemców, jeszcze w XVI wieku wydawane rozmowy dla uczenia się polskiego języka, z tych skorzystał Przebór, aby sobie nauczane ułatwić.
Kleryk śmiał się i zdumiewał, bo tchnąć nie dawano.
— Nie rozumiem — bąknął — po co się tak męczycie. Znajdziesz pan w Krakowie bez liku niemców osiadłych tam od wieku, a i w Warszawie ich niemało.
— Po co ja się męczę? — odparł Witke — bo się nikim posługiwać nie lubię. W mojej naturze jest, że sam wszystko chcę robić, a na nikogo się nie spuszczam.
Po kilku dniach, nauczyciel i uczeń, przyszli do pewnej poufałości. Przeborowi zdawało się równie jak Zacharjaszowi, że znał na wylot towarzysza, chociaż kupiec a niemiec tyle mu siebie pokazywał ile chciał, a nie zwierzał się wcale. Z nich dwu, ów daleko więcej umiał ze znajomości korzystać.
Dziwiła go ta Polska, którą pierwszy raz poznawał. Przywileje, swobody szlachty, których saska wcale nie znała, wydawały zię niemcowi niemal poczwarnemi. Nie mówił tego, ale sądził, że August Sllny, z pomocą wojsk, które miał wprowadzić do Polski, nie zechce się poddać niewoli, jaką nań wkładały dawne ustawy Rzeczpospolitej. Nie mieściło mu się w głowie, ażeby król, z całą władzą swoją, mógł być bezsilnym przeciwko sejmom i rokoszom.
Gdy Przebor mu opowiadał o zuchwałości i bucie szlacheckiej, o samowoli możnych, która Janowi III życie zatruwała, nie umiał sobie wytłumaczyć tego króla, zmuszonego być sługą i bezwładną lalką.
— To się nie może utrzymać — myślał w duchu, odgadując swojego pana — August się porozumie z Carem Moskiewskim, z Kurfirstem Brandeburskim i te niedorzeczne prawa i przywileje w kąt pójść muszą. Jeżeli tego nie uczyni niewart w istocie korony.
— U nas — mówił do Przebora, gdy ten mu o szla-