Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 01.djvu/53

Ta strona została uwierzytelniona.

nienasyconego Kurfista, który ciągle czegoś nowego zachciewał, Mazotin umiał per fas ne fas zawsze fantazji jego zadość uczynić. Nieprzyjemne następstwa szalonych czasem wybryków, brał potem na siebie i wykręcał się z nich bez szwanku.
Constantini, chociaż głowy nie miał, tak tęgiej tak sławny z niej podkomorzy Pflug, który dziesięć butelek wina mógł wypić, nie przestając być trzeźwym, dobre wino lubił, szczególniej hiszpańskie i włoskie. Witke już dawniej, gdy jeszcze żadnych nie miał widoków, zdobywania sobie przyszłości, dla pozyskania protekcji Mazotina, sprowadził Lacrima Christi i parę gatunków wyszukanych win południowych, któremi go obdarzył. Ztąd się zawiązała znajomość miedzy niemi, ale Constantini był zbyt zajętym, wmięszanym we wszystkie plątaniny dworskie, aby miał czas wiele z kupcem obcować i z nim się spotykać często. Odnowić teraz te zaniedbane stosunki, zdawało się Witkemu koniecznością.
Od Elekcji Kurfirsta na dworze panował ruch i zamęt podwojony. Brak pieniędzy, potrzeba ich gwałtowna, wyszukiwanie środków dla ściągnięcia ich, nabywanie klejnotów, których wielkiej ilości wymagały podarki dla pań i panów polskich, nietylko Lehmana i Mejera, tak zwanych Hofjuden, bankierów dworu zajmowały, ale co żyło. Mazotin też był bardzo czynny i trudno do niego teraz docisnąć się było, zrana i wieczorem musiał stać w gotowości na usługi i z raportami w gabinecie, wśród dnia biegał, szpiegował i starał się czemś zasłużyć.
Mazotin był najruchliwszym szpiegiem i pod swemi rozkazami miał całą bandę najrozmaitszego powołania ludzi, donoszących mu o wszystkiem i roznoszących to, co on chciał rozgłosić.
Maleńka ta, niedojrzana sprężyna, poruszała ogromnemi siłami. Prorokowano już naówczas uszlachconemu włochowi, że z kamerdynera przejdzie do kance-