Starcom przypominały się dawne czasy i opowiadania ojców i dziadów, o tych świetnych wjazdach, zaślubinach, obchodach, których Kraków był świadkiem.
Przepych i na ten dzień się obiecywał zdnmiewający, olśniewający, królewski, lecz wielce on różnił się od tego, jaki niegdyś świadczył o kraju bogactwach i przywiązaniu jego do swych panów.
Nader mała liczba magnatów występowała, towarzysząc wybranemu panu, wszystko co tu błyszczeć dziś miało, było saskie i należało do Kurfirsta. Owe poczty wojewodów, biskupów, kasztelanów, wysokich urzędników dworu i Rzeczpospolitej, które się nieraz po kilkaset koni liczyły, wcale się nie obiecywały. Za to orszak własny, przyszłego króla, miał być niezmiernie liczny i nad wyraz wspaniały i smakowny. Ci, którym się udało wcisnąć na podwórze Łobzowskie i oglądać tam poodsłaniane powozy od złota i aksamitów, konie postrojone w opony herbami okryte, ludzi w najrozmaitszych barwach, cudzoziemską modą poprzybieranych, wielbłądy z jukami w kobierce wschodnie powiązanemi, unosili się nad zamożnością i szczodrobliwością Augusta.
Mówiono sobie, że miljony już rozsypał, aby Elekcją swą utwierdzić, a drugie tyle ich wiózł z sobą, aby między wiernych adherentów rozdzielić.
Usposobienie tłumów, które niewidzialni Augusta posługiwacze zagrzewali, całe się ku niemu zwracało. Sławiono jego męztwo, siłę i zręczność, rozum a razem uprzejmość i łagodność. Unosili się ci co go już widzieli nad pięknością postaci, porównywając z kolei do Apollina, Herkulesa, Samsona i Marsa. Ciekawość kobiet szczególniej, była do najwyższego stopnia podsycona.
W rynku Krakowa, panowie Radni, już na pewno wiedzieli, że bramy zamku, których Wielopolski jeszcze przed kilku dniami otwierać nie chciał, miały stanąć bez przeszkody na oścież wjeżdżającemu. Uwi-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 01.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.