Napadł we cztery oczy na Renarda...
— Gubisz swe dziecko! z całego zachodu około tych wieczorów mogłeś się domyśleć, kogo ci ten włoch ściągnie. To nie kto inny jak król...
— To cóż? — odparł francuz. — Jam go odrazu poznał, ale rady nie mam na to! Mogłem się narazić...? Odmówić przyjęcia nie było podobna, ale Henrjety mu przecież nie sprzedamy...
Witke rzucił się zrozpaczony...
— Nie mogłeś się oprzeć, gdy szło o przyjęcie — zawołał — nie potrafisz ratować jej, gdy ci zechcą wydrzeć...
Zakochany łamał ręce i płakał. Parę godzin tu zabawiwszy, siadł na wóz i pojechał do Bielan... Co się potem z nim stało? Gdzie się podział? nie wiedzieli Renardowie, bo się nie pokazał rychło u nich. Wpadł jak kamień w wodę... Tymczasem wieczory u Renardów następowały jeden po drugim. Polityka nieszczęśliwa pożerała dnie, a miłostki te i pijatyki wieczory i noce, ale król nigdzie teraz długo miejsca nie zagrzewał... bo Karol XII nie dawał mu spoczynku.
Coraz groźniej zarysowywała się przyszłość, a siły Cara Piotra, na którego pieniądze i ludzi najwięcej rachował August, okazywały się niedostateczne... Starzy dowódzcy wprawdzie prorokowali Szwedowi, że się zuchwalstwem swojem i niesłychaną porywczością zgubi wkońcu, tymczasem jednak zwyciężał i August z przerażeniem zaczynał już przewidywać, że na Polsce się nie skończy, a kolej przyjdzie na dziedziczne jego państwo — na Saksonię!
O Polskę dbał niewiele, Saksonia tymczasem była śpichrzem i skarbnicą... Jedyną nadzieję miał August, że Cesarz nie dopuści Szwedów, biorąc stronę Kurfirsta...
Po długich naradach, w czasie których poraz pierwszy w charakterze posła czy agenta Cara Piotra występował Patkul, August zniknął z Warszawy.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 02.djvu/109
Ta strona została uwierzytelniona.