Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 02.djvu/116

Ta strona została uwierzytelniona.

słu młodego bohatera, łączyły się też przywary, które zwykły towarzyszyć upojeniu zwycięztw nie tylko w młodości, ale i w późniejszym wieku. Karol XII tem więcej podlegał obłędowi tryumfatorów, iż dotąd szczęście ma sprzyjało ślepo i wszystkich nieprzyjaciół swych z kolei potrafił przełamać. Z nich szczególny wstręt miał dla Augusta, a przekonawszy się o charakterze jego, lekkomyślności, przewrotności, zamierzał go nietylko z Polski wygnać, ale w Saksonji nawet ucisnąć tak, aby zmuszonym był się upokorzyć.
Sam on jednak, Karol XII, chociaż zarzucał Augustowi nieposzanowanie praw poprzysiężonych, zdradzenie Polski dla własnego interesu, równie się z Rzeczpospolitą despotycznie i bezwzględnie obchodził. Raz postanowiwszy detronizację Augusta, stał przy niej niewzruszenie. Najmniej może obchodziło go, kim miał zastąpić Sasa. Z książąt obcych żaden w takim składzie okoliczności, gdy koronę trzeba było wziąć z rąk młodego zwycięzcy, nie chciałby się starać o nią. Mimowoli Karol musiał zwrócić oczy na kandydatów Piastów, a najprzód na Sobieskich... chociaż obok nich i Lubomirskiego i innych mu podszeptywano.
Cześć dla Jana III, z którą się król szwedzki ciągle oświadczał, zmuszała do wyboru tego. Miał na myśli Jakóba, na którego cesarz byłby też zmuszony się zgodzić. Wtem zuchwałe na terytorjum obcem pochwycenie Sobieskich i przewiezienie ich do Pleisenburga, zniweczyło te plany. Pozostawał Aleksander, ale na pierwszą wzmiankę, iżby go Karol miał na tronie osadzić, oświadczył jaknajuroczyściej, że nigdy i w żadnym razie nie przyjmie wyboru, który należał starszemu z rodziny. Jakóbowi, a nawet gdy tenby się zrzekł, ów po koronę nie sięgnie.
Wczasie, gdy się to agitowało, Rzeczpospolita na zjeździe w Warszawie, przy tajemnem podżeganiu Prymasa, postanowiła wysłać posła od siebie dla