Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 02.djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.

pochwycono, oburzającym jest i woła o pomstę. Uwłacza Cesarzowi takie gwałcenie terytorjum jego prawom Rzeczpospolitej, rzucanie się na rycerskiego stanu osoby, na dzieci króla, bez sądu, bez dowodów jakiejkolwiek winy.
Leszczyński popierał to, a Karol słuchając, tarł swe krótko ostrzyżone włosy i mruczał.
— Zapłacić za to powinien, składając koronę, której nigdy nie godziło mu się wkładać na skronie.
Niecierpliwy Szwed rozprawiwszy się naprzód z ks. Aleksandrem, który stanowczo koronę ofiarowaną odrzucił, cały już potem oddał się Leszczyńskiemu. Ci, co znali młodego pana, tak nadzwyczajną tą przyjaźnią dla mało znanego jeszcze polaka zdumieni byli, iż zrozumieć jej i wytłumaczyć sobie nie umieli.
Widzieli go zawsze dotąd zimnym i nie skłonnym do oddawania się z zaufaniem, a raczej podejrzliwym, niż wylanym... dla Leszczyńskiego zaś od pierwszego z nim spotkania, o którem Piperowi z takiem dziwnem proroctwem przyszłości się odkrył, Karol okazywał stałą, rosnącą coraz sympatją. Pomimo pełnego poszanowania, ale zarazem ostrożności obejścia się Wojewody, Szwed stawał się z nim coraz poufalszym.
Szwedzi zdumieni, zrozumieć nie mogli czem Wojewoda mógł go tak sobie pozyskać. Pod pozorem narad o porozumienie się i przymierze z Rzecząpospolitą, nie dawał Karol prawie odstąpić na chwilę Leszczyńskiemu, trzymał go całemi godzinami u siebie, częściej mówiąc o rzeczach, wcale do zakładów nie należących, niż o ciężkich warunkach, jakich obie się strony domagały od siebie.
Zawarowawszy detronizacją, bo o pozostawieniu Augusta na tronie polskim mówić nie dozwalał, Karol następnie zgodził się naprzód na przebaczenie i zapomnienie winy tym wszystkim, którzy Saskiego kurfirsta popierali, przystał na to, iż ziem i prowincji