Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 02.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

w której ciągle jakiś adept smażył coś i na jutro skutek obiecywał.
Jak tylko mu oznajmiono posłańca królewskiego, namiestnik natychmiast go do gabinetu swego wpuścić kazał i niespokojny wyszedł na spotkanie.
Witke naprzód ukazał mu list wierzytelny. Niepodobał się on Fürstenbergowi, ale dumny namiestnik zmierzywszy go okiem niby obojętnem szepnął, (skłamał), że już był o jego przybyciu zawiadomionym.
Witke co mu zlecono, oddał Fürstenbergowi, zawsze tę jedną odbierając odpowiedź z góry, iż wszystko to było mu już wiadomem. W końcu książe dał mu od siebie zlecenie niby, aby Rosemu i Rechenbergowi się przedstawił i wglądał we wszystko.
— Właściwie mówiąc — dodał książe z półuśmiechem — żądałem, ażeby mi król przysłał kogoś zaufanego. Cieszy się, że mi waćpana dano do pomocy. Car prawdopodobnie za parę dni przybywa. Rose i Rechenberg dziś jeszcze na spotkanie go wyjechać powinni. Zresztą jesteśmy na zamku w pogotowiu, o ile być można gotowym na przyjęcie gościa, który jedzie incognitissimo, a co chwila się swą samowolą i zachciankami zdradza.
Kilka pytań od niechcenia rzuciwszy, pomiędzy któremi wmieszało się dwuznaczne, tyczące pani podkomorzynej, namiestnik pożegnał Witkego. Spieszył na mszę świętą do kaplicy katolickiej, gdyż wielką gorliwość religijną objawiać potrzebował.
Wprowadzony tu przez OO. Jezuitów wiedeńskich musiał postępowaniem swem to usprawiedliwiać, choć gorliwa protestantka królowa, była tem zrażoną i zniechęconą, a Fürstenberg łaski u niej nie miał.
Na zamku, gdzie jeszcze zastał barona Rechenberga, Witke znalazł w istocie wszystko przygotowanem tak że Car mógł przybyć natychmiast, a niczegoby na przyjęcie jego nie zabrakło. Zamiłowany w zbytku i wspaniałości, król August chciał i znanego z prosty obyczajów Cara olśnić swoim przepychem, a grze-