to dla nikogo jasnem, ale im dwojgu z sobą tak przyjemnie dni upływały, iż się nie gniewał i nie pytał Sobieski o tłumaczenie.
Księżna miała z Hoyerswerda i Drezua posłańców, wiadomości, listy, wiedziała o wszystkich obrotach Augusta, o zabawach jego, o intrygach. Z drugiej strony przez Towiańskich miewała tak dobre informacye o Szwedzie, iż książe Aleksander siedząc przy niej, zdawał się we wszystkiem udział brać czynny.
Piękna Urszula tymczasem starała się go rozmarzyć, rozkochać i doprowadzić do tego stopnia rozgorączkowania, iż coraz mniej zważał na następstwa.
Sobieski długo milczał, aż w końcu zaczęły się miłosne słówka wyrywać, księżna ich słuchać nie mogła, ani chciała, zagroziła zerwaniem, obrażoną była i nieszczęśliwą, ale nazajutrz jedli obiad razem, sam na sam, aby to nieporozumienie wyjaśnić.
Trwało to już kilka tygodni, gdy Sobieskiemu, powołanemu przez matkę, wyjechać było potrzeba... Rozstanie było niewypowiedzianie smutne, lecz książe Aleksander dał słowo powrócić na dzień oznaczony. Księżna czas ten zużytkowała, biegnąc do Łowicza.
Prymas był już w ostatniej wojnie z królem, którego detronizowano. Wszyscy zajęci byli tylko nową elekcyą.
August miał w Polsce za sobą małą tylko garstkę ludzi, swoich niedobitków kilkadziesiąt tysięcy i część duchowieństwa, idącą za głosem papieża, który brał stronę króla. Księżna znalazła tu umysły poburzone, a kardynała, Towiańskich i co tu żyło piorunujących przeciwko Sasom. Największa niepewność panowała co do kandydata, którego naprzeciw Augustowi prowadzić miano.
W Łowiczu trzymano z Lubomirskim.
Ten i ów się odzywał za wojewodą poznańskim, lecz on sam wcale sobie korony nie życzył, a wiek jego młody mówił też przeciwko niemu.
Szeptano, że Karol XII był za nim, ale jawnie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 02.djvu/135
Ta strona została uwierzytelniona.