Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 02.djvu/138

Ta strona została uwierzytelniona.

chce — wybąknął — buduje dla niej pałace, jakich żadna nie miała, honory sobie oddawać każe jak królowa... Pieniędzy dla niej Fleming nastarczyć nie może. Wkrótce pono i depeszy i listów król bez niej nie będzie mógł rozpieczętować, bo się mięsza do wszystkiego.
— A długo to potrwa? — spytała szydersko księżna.
Witke głową potrząsał.
— Dłużej pewnie niż się komu zdawać może — dokończył. — Czy ją król kochać będzie, nie wiem, ale i to coś znaczy, że mu pięknością, dumą, rozumem honor czyni i chwalić się nią może.
Cieszyńska rzuciła się obrażona mocno.
— Oho! — zawołała — zobaczymy jak się te piękne horoskopy ziszczą!!
Godzili się zresztą z Witkem dosyć dobrze, bo oboje mieli dla króla niechęć i przebaczyć mu nie mogli, on losu Henrjetki ona własnego. Oboje też jawnie nie śmieli stanąć w szeregach nieprzyjaciół króla, bo los ich był w ręku króla.
Niemiec, z Warszawy zawrócił się z nią do Łowicza.
Znaleźli tu, jak Witke zapowiadał, kandydaturę Lubomirskiego, żywo wszystkich poruszającą, ale agitacya ta, niedaleko po za krąg wpływu Prymasa i hetmana sięgała. Stary, chory, z naganami z Rzymu ciągle odbieranemi, rozdrażniony Prymas, rzucał się bezsilny, łudzony przez Towiańskiego i Lubomirskich, którzy się nawet, wydając córkę za siostrzeńca Prymasa, związali z nim powinowactwem.
Tu więc na pozór popierano Szweda, ale niechciano słuchać o jego kandydacie, którym miał być wojewoda poznański.
Przeciwko Leszczyńskiemu w Łowiczu oburzenie było wielkie.
— Wśliznął się do Szweda, przypochlebił mu przylizał — wołał Towiański — ale ani Karol XII, ani generał Horn króla przecież obierać nie będzie...